1714

Głupia kurwa.

Pozostaje do przedyskutowania jeszcze jeden aspekt, co to go od lat mam na myśli. Mianowicie owa niemal mitologiczna kurwa, którą jesteśmy nazywane bez względu na wybór, jakiego dokonamy w relacji z mężczyzną. Oczywiście natychmiast uprzedzam, że nie chodzi o każdą relację i każdego mężczyznę. W zasadzie mam nadzieję, że to jest jasne dla wszystkich Czytelników mojego blogu, ale niech tam! Powiem, nie wymydli mi się. Doprecyzowuję więc: chodzi o TE, specyficzne relacje. Niejako bez relacji.

Bo jest tak. Jeśli mężczyzna zalicza wiele partnerek, to jest gość. Koledzy poklepują go po plecach, mrugają porozumiewawczo, a gdy sami są monogamiczni lub mają mniej szczęścia/umiejętności, to pewnie nawet trochę zazdroszczą. Dymanie wszystkiego, co za szybko nie ucieka, jest w męskim świecie czymś o szczególnej wartości. Mało tego - nawet część kobiet prędzej zainteresuje się kolegą, za którym snuje się opinia łamacza serc niewieścich, niż cichym, spokojnym i wyważonym sąsiadem, który popatruje na nie z nieśmiałym usmiechem. Niby potępią w ogólnej dyskusji, ale gdyby tylko zechciał...

U kobiet odwrotnie. Przyznanie się do zaliczenia większej liczby partnerów przypina soczystą łatkę kurwy i ani jej zakryć, ani zmyć, ani w inną kapotę się przebrać. Można ewentualnie wyjechać gdzieś daleko i zmylić pogonie. Jest to naturalnie ściśle związane z niezaprzeczalną marką Maryi Dziewicy i prócz wymiaru kajdan, jakie nakłada kobiecie, miało też mieć przed wynalezieniem antybiotyków pewien rys praktyczny. Kiła szalała, więc za żonę warto było brać osobę czystą - co mogło zagwarantować powicie zdrowego potomstwa. Fakt zarażenia się podczas nocy poślubnej różnymi tam syfilisami od świeżuśkiego małżonka, zdawał się nie istnieć. Mężczyzna przecież musi się wyszumieć*.

Czyli mamy jeden aspekt: jeśli puszczalska, to kurwa. Ale jest też drugi, o wiele ciekawszy. Bo gdy dać nie chce, to też kurwa. Głupia kurwa w dodatku. Mogłabym zapytać, ile z Was zostało nazwanych kurwami przez jakiegoś śmierdziela, co to nie rozumie słowa NIE, ale nie zapytam. To jest naprawdę upokarzające. Jako że znajduję się poniekąd we własnym kawałku internetów, mogę powiedzieć, że ja byłam ową głupia kurwą wielokrotnie i o ile na początku po takim wydarzeniu po prostu płakałam, o tyle w miarę upływu lat, prócz obrzydzenia, odczuwam też w pewnym sensie fascynację pokrętnymi ścieżkami, jakimi chadzają męskie umysły.

Bo w końcu, skoro unoszę z miejsca zdarzania moją cześć niewieścią niczym niezbrukaną, to jednak zbliżam się w jakiś sposób do tej Maryi. Skąd więc przypinana łata, przeciągająca mnie do poziomu przedstawicielki świata płatnego seksu? Dlaczego rozgoryczenie i zawód odrzuconego hipotetycznego kochanka, prowadzą go do myśli, że jestem kurwą? (Głupią - koniecznie). Z kurwą chcieli gdzieś w miejscu obojętnym? Ale odpłatnie? Bo kurestwo zakłada przecież obrót gotówkowy.

Niestety trudno mi nie dojść do tego wniosku, który tu zaraz zwerbalizuję. Otóż, niestety, niestety, dla dużej części mężczyzn kobiety są po prostu przedmiotami. I tak je traktują. Ekskjuzelemo - dziurą. A właściwie zespołem dziur. Wiem, że to brzydko opowiadać tego typu historie. Ale czy nie bardziej brzydko jest tak właśnie o kimś myśleć? To przecież dlatego tak boli, gdy nazwą nas kurwą zaraz po tym, gdy - z nakładem wielu sił i środków - pozbyłyśmy się napastnika (sic!), który nam po prostu zagrażał. A potem uciekamy, by ta uprzedmiotawiająca kurwa mogła gonić nas ulicami, nawet gdy agresor znika z pola widzenia.

I na koniec jeszcze jedna myśl. Otóż w niektórych kręgach zwykło się określać oczekiwania wobec partnerek w następujący sposób: żeby była kucharką w kuchni, damą w salonie i kurwą w sypialni. Czy ja, Drodzy Panowie, oczekuję od Was, żebyście byli Rockefellerami w sklepach, Adonisami przed moimi koleżankami i Sokratesami na rodzinnych spotkaniach? A do tego - co tu kryć - w sypialni potężnymi Wikingami, o mocach przerobowych na poziomie młodego ogiera?!

Otóż nie.
Bo ja od mężczyzny oczekuję, żeby był dobrym i mądrym człowiekiem.
Tylko tyle. I aż tyle.


* Aspekt dziewictwa, niesionego radośnie przez liczne religie, ma tę samą mniej więcej aktualność, wartość i podobnie przystaje do dzisiejszych warunków, jak - nie przymierzając - ubój rytualny. Dobre rozwiązanie na pustyni, gdzie żywność psuła się szybko. Absurdalne, gdy na wyciągnięcie ręki stoi lodówka. Oba te przeżytki służyły kiedyś jednemu: niedopuszczeniu do wymarcia gatunku na okoliczność chorób. Jednak na obecnym etapie cywilizacyjnym pasują jak szambonurkowi suknia balowa. I może warto się nad tym wreszcie pochylić.

Komentarze

  1. Bo to jest to nasze wybiórcze równouprawnienie.
    Metka "kurwy" jako kobiety o wielu gustach i potrzebach oraz metka "głupiej kurwy" jako wręcz kogoś odwrotnego są prostą (prostacką?) odpowiedzią prymitywa na porażkę. Tak się wydaje Bożenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście że tak. Ciekawe jednak, że co nie zrobisz - wynik jednaki.

      Usuń
    2. Dokładnie tak jest i to z tego wszystkiego najgorsze :) Chociaż z drugiej strony, to można się zawczasu nie przejmować, skoro wynik przesądzony ;)

      Usuń
    3. To oczywiście łatwe wyjście. Ale coś jesteśmy winne naszym córkom (jako gatunkowi). Więc przestańmy milczeć.
      Mimo wszystko nie polecam wdawania się w bójki z nadawcami obraźliwych komunikatów.

      Usuń
  2. Jak to czytam to dochodzę do wniosku, że ja to jestem chyba z jakiejś innej bajki, jakoś bym nie wpadł na pomysł, żeby kurwować komuś personalnie.
    Nie twierdzę, że nie używam określeń wulgarnych, bo spotykam czasem na swej drodze głupich chu..w, lub głupie ci..y, ale na pomysł żeby rzucić tak do kogoś bezpośrednio, albo określić kobietę kurwą to jednak bym się nie odważył.
    Jakiś pojebany jestem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zdajesz sobie sprawy, jak wielu wpada.
      Zasadniczo istnieje podejrzenie, że ani moje notki, ani Naimowe, nie są skierowane personalnie do Ciebie, Jasiu. Ale patrz, jak Ci poszerzają horyzonty :)

      Usuń
    2. Dżołana ja zdaję sobie sprawę, że nie są personalnie skierowane do mnie :) ALE

      Dziś rano jak przeczytałem twoją odpowiedź to zacząłem się zastanawiać która opcja jest najbliższa prawdy:
      - niektóre notki są specjalnie przejaskrawiane i pisane odrobinę "pod publiczkę" ;)
      - miałaś wyjątkowego pecha do facetów
      - mieszkam na jakiejś innej planecie :)

      Usuń
    3. Ja też znam jednego, co za kobietą kurwą nie rzuci, choć soczyście powiedzieć potrafi. Syna mam takiego. Dorosły, żonaty, dzieciaty, świadom tego, co robi i co mówi. Dumna z niego jestem. Z siebie też, bo go szacunku do ludzi* wytrwale przez lata uczyłam.

      * dla nieuświadomionych - ludzie = kobiety i mężczyźni

      Usuń
    4. Drogi Oisaju!

      1. Uważam, że niektóre notki autorki tegoż bloga są inteligentnie przejaskrawione i prowokują do dyskusji.
      2. Jeśli autorka notki miała wyjątkowego pecha do facetów, to ten pech prześladuje 99 proc. kobiet (zaryzykowałabym 100 proc, ale zostawiam dla marginesik normalności). Mnie też. Znajome kobiety (wiek i stan cywilny różny) potwierdzają - one też mają pecha.
      3. Mieszkasz na innej planecie, czego Tobie a przede wszystkim kobietom, które Cię znają gratuluję.

      Opcja, której mi brakuje:
      4. Ta notka jest, niestety, prawdą.
      pozdrawiam.

      Usuń
    5. @Oisaj
      Znowu mi gdzieś dzwoni, a nie wiem, w którym kościele. Niedawno czytałam artykuł (wpis na jakimś blogu?) ta temat trudności, jaką sprawia postrzeganie przez mężczyzn mizoginii innych mężczyzn. Po prostu nie widzicie, dopóki to Was nie dotyczy. Pogadaj na ten temat z żoną - to może przesunąć ciężar gatunkowy.
      Nie opisuję sytuacji, która raz mi sie przydarzyła, tylko coś, co mnie dotyczy całe życie. No, niech będzie - odetnijmy np. 15 pierwszych lat. Choć nie wiem, czy to nie nazbyt wiele.
      PS Widziałeś film, który podbiłam na fejsie? Ten z zamianą ról damsko-męskich? On nie jest przesadzony, tylko bardzo łagodny.

      @Anonimowy1
      BRAWO! Wszystkim mamom, które wychowują mądre dzieci, należą się prawdziwe, serdeczne gratulacje.

      @Anonimowy2
      Pozostaje nam mówić o tym. Wreszcie dorwać się do głosu i mówić, mówić, mówić.

      Usuń
    6. Asiu ja wiem, że jestem na straconej pozycji w tej dyskusji, bo najpewniej macie rację, a nawet jak nie to wytoczysz trudne słowa, których swoim małym męskim rozumkiem nie ogarnę. Ale uwierz mi, że jakby w mojej obecności jakaś znajoma kobieta zostałaby nazwana kurwą, to facet najpewniej dostałby po ryju albo przynajmniej zostałby zwyzywany ( to już zależy od jego gabarytów ;) )

      Usuń
    7. Ale chyba zdajesz sobie sprawę, że to się zwykle dzieje, kiedy ta kobieta jest bez obstawy?

      Niby sama mogę dać w mordę. Walnąć torebusią (zwykle ciągnę wór z całym dobytkiem, więc odniosłoby skutek). Zdjąć szpilkę i machnąć nią na oślep.
      Ale... zwyczajnie się boję. Bo nikt na ulicy raczej mi nie pomoże.

      Usuń
  3. Podwójne standardy trzymają się niestety mocno, to o czym piszesz szybko się nie wypali. Na to nakłada się z jednej strony kulturowy nakaz bycia miłą i grzeczną dziewczynką, a z drugiej - przymus machismo połączony z zerowym treningiem przyjmowania na klatę odmowy.
    Dualizm dziwki i Madonny to kolejny system pułapek do pilnowania kobiet: musimy być czujne i lawirować między ostracyzmem wobec ladacznic (czyli otwarcie seksualnych, żyjących w zgodzie z męskim standardem promiskuitycznym) a zimną pogardą dla cnotek-niewydymek, które mają się niby za lepsze. Co nie zrobisz, dostaniesz w plecy. Nie dlatego, że źle zrobiłaś, tylko ponieważ jesteś kobietą i twoja seksualność jest pod kontrolą społeczeństwa.
    Ech, skarćcie mnie za logoreje, bo się rozpędzam, a jestem wykończona dziś tak, że ledwie własne myśli za ogonki łapię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mowy nie ma. Wpadnij jutro, wycisnę Cię jak cytrynę :)

      Usuń
  4. Jesteśmy zawsze w tym men's worldzie na straconej, albo cnotki idiotki, albo kurewki, jak "dać" (?!) nie chcemy to pewnie cichodajki... o-b-r-z-y-d-l-i-w-e.
    Siedząc w temacie dzieciowym też widzę podwójnie, to co jest naszym "psim" obowiązkiem w męskim wykonaniu natychmiast staje się powodem do sławy i chwały.
    Nie wiem czy Rito Hayworth ;* przeczytawszy "Wyznaję" Cabre?
    Wątki są. Sytuację komentują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeczytawszy, ale to nic straconego - póki wzroku, póty uzupełniania lektur :D
      Bardzo mądrze Maima napisała w komentarzu powyżej. Seksualnośc kobiet jest społecznie kontrolowana. Obojętnie, co będziesz robić (lub nie robić), Twoja dupa i tak należy do rady starszych.

      Usuń
    2. Naima, oczywiście. Zrobiłam sobie przed chwilą sałatkę na śniadanie i oczywiście dziubłam się nożem w palec. Broczę.

      Usuń
  5. Przeczytawszy co podlinkowawszy... świetne!
    Korwin M. skwitowałby to stwierdzeniem, które rzutuje na (i tak już mocno trącnięte) domniemanie niewinności, że "kobietę się przecież zawsze trochę gwałci", a w ogóle to męskim zdradom na ten przykład tyż jesteśmy winne, bo" jak by suka nie dała, to pies by nie wziął" i tak dalej...
    "ona temu winna, ona temu winna...lalalala"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak. Aż cud, że jeszcze nas nie kamieniują. Ale to przecież nie jest przegrany postulat.

      Usuń
  6. Święte słowa. Nic dodać nic ująć. Choć może nie - jednak spróbuję. Przykład z pracy. W naszej fabryce jedna dziewczyna po męsku właśnie podchodzi do spraw romansowych, w sensie, chce to działa. I to kobiety najbardziej ją kurwami obrzucają.Ciekawe dlaczego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest temat na osobną notkę, a nawiązuje do tekstu pod zdjęciem w poprzedniej. Plus powtórzę to, co napisałam u Naimy: nawis kulturowy dotyczy nie tylko mężczyzn, kobiet też. Nie jest łatwo wyzwolić się z oków. Pamiętaj, że prano nam mózgi przez tysiące lat. A przynajmniej przez setki.

      Usuń
  7. Dorzucę swoje trzy grosze.
    Wczuwając się w rolę takiego, co to chciał, a nie dostał i od "głupiej kurwy" wyzwał.
    Wydaje mi się, że w ten sposób chcą poprawić status swojego ego. Odmówiła mi -> nie podobam się jej -> nie jestem samcem alfa -> ale to niemożliwe -> to ona jest głupią kurwą, bo nie potrafi docenić moich walorów. Innego "logicznego" powodu nie widzę.
    Kobiety otwarcie wyrażające swoją seksualność. Ja tam sądzę, że to pozytyw. W końcu taka kobieta mówi kiedy, czego i z kim chce. A kobieta zadowolona (a nie spełniająca "małżeński obowiązek"), to kobieta częściej chętna, niż taka, co robi, bo musi. Jak wiadomo, obowiązki nigdy nie są przyjemne.
    Osobiście typ kobiety... Nadto otwartej jakoś nie pasuje mi na ewentualną partnerkę. Nie potępiam, lubi seks, często, przypadkowy czy nie. Ale jakoś tak... Chodzi jednak o posiadanie pewnych standardów, wymagań. (Nie mówię tu o kobiecie, która miała 1,2,3, no nawet 5 partnerów seksualnych przedtem, ale jest takim żeńskim typem "łowcy". Co wycieczka do innego miasta, to noc z innym facetem. Przeraża mnie wizja partnerki uprawiającej seks duużo częściej niż ja :P).
    Ale, przynajmniej tak mi się wydaje, faceci-łowcy z wiekiem się raczej stabilizują, a pewnie z połowę ich historyjek o tym, kogo to nie "zaliczył" można włożyć między "bajki".
    Sam facetów mówiących "kurwa, bo nie dała" nie spotkałem. Za to częściej spotykam się z negatywnymi komentarzami w stronę kobiet seksualnie wolnych ze stron płci piękniejszej niż tej brzydszej. Może zazdroszczą? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się jakoś systematycznie odpowiedzieć.

      1. Czemu wyzwał to ja rozumiem. Malusie możliwości, a ego rozdęte. Mnie raczej interesowało zawsze, czemu wyzwał od kurew. Ale sądzę, że Naima ma 100% racji: to jest sposób kontrolowania kobiecej seksualności. Trzymania jej w ryzach. Pokazania, kto tak naprawdę tutaj rządzi. A jak ci się nie podoba, to klapsy.
      2. Otwarte wyrażanie swojej seksualności jest normalne i zdrowe. Nikt nie ma na myśli podszczypywania kolegów znienacka, bo sam proceder jest debilny. A i mężczyźni, o czym już kiedyś pisałam, nawet tacy "świntuszący", na dictum "ściągaj spodnie" zwykle rejterują, co tylko potwierdza teorię, że bez względu na płeć "podszczypywaniem" czujemy się upokorzeni. I słusznie - gdyż jest to traktowanie przedmiotowe.
      3. Zastanawia mnie, dlaczego identyczne zachowanie u mężczyzny jest przez Ciebie akceptowane. Bo nie powinno. Ponieważ i mężczyzna, i kobieta, zachowujący się w ten sposób, traktują swoich przygodnych partnerów jak rzeczy jednorazowego użytku. Oczywiście znam odpowiedź na pytanie, które Ci zadałam, ale lubię się podroczyć. I mam też taki podstępny zwyczaj, że kolegów, którzy usiłują traktować mnie jako gorszą płeć, zwykle gaszę dowcipnym powiedzonkiem "nie zawracaj tym sobie swojej ślicznej główki". Odwrócone - działa bez pudła.
      4. Faceci łowcy są po prostu silnie zakompleksieni. I ciągle usiłują coś sobie udowodnić. Co oczywiście w żaden sposób nie rozwiązuje ich problemu.
      5. Nie spotkałeś, bo nie jesteś kobietą. Przyjmij na wiarę, że są ich miliony. Im większy żłób, tym mu idzie łatwiej. Natomiast komentarze tego typu ze strony kobiet wywodzą swoją genezę z systemu patriarchalnego. Przejście na stronę silniejszego wydaje się niektórym bardzo kuszące. Nawet mój kot też tak robi - opierając się pupą o moją nogę, wyrazem twarzy oznajmia światu: "no, podejdź, podejdź!". Wyraźnie... dobrze posiedzieć przy żubrze.

      Uffff... Pisanie tak długich komentarzy w tak małym okienku jest wyzwaniem :)

      Usuń
    2. 1. Dodajmy do tego, że "pani o lekkich obyczajach" to kulturowo chyba najgorsze możliwe wyzwisko dla kobiety. Na pewno jest dotkliwe, co widać już po samym wpisie.
      2. Ależ ja nie mówię o podszczypywaniu kogokolwiek na prawo i lewo. Jestem, że tak powiem, za świntuszeniem w granicach przyzwoitości. Czyli oboje chcemy poświntuszyć i nam to nie przeszkadza w tej chwili.
      3. Ależ ja nie powiedziałem, że nie akceptuję kobiet-łowców. Po prostu nie chciałbym takiej za stałą partnerkę ;) Ale, dopóki ktoś nie krzywdzi drugiej osoby, to jego sprawa z kim, w jaki sposób, jak często i gdzie uprawia seks. Więc jak ktoś chce łowić, to niech łowi. Mi chodziło przede wszystkim o sytuacje, gdzie obie strony wiedzą, że to co najwyżej stosunek na jedną noc. I o to zresztą im chodzi, o nic więcej. A jeśli ktoś traktuje inne osoby przedmiotowo, to wolę unikać kontaktu z taką osobą, niezależnie od płci. Też lubię się droczyć. Nikt tu nie mówi, że kobieta to gorsza płeć. Kobiety są częściej rozsądne od facetów. Przynajmniej więcej znam takich przypadków.
      4. Przytaknę, bo nie mam nic do dodania.
      5. Ależ wierzę. Nie twierdzę, że post został napisany, bo tak o się wymyśliło, czas nabić komentarze i wyświetlenia. Cóż, takim chłopami pozostaje wzgardzić, oby kiedyś zmądrzeli i dojrzeli, a w przyszłości może ewentualnie przeprosili za swoje złe zachowanie.

      Nie będę gorszy, też się go podejmę ;)

      Usuń
    3. 2. Podrzuciłeś mi świetny pomysł na jednego z moich kolegów w fabryce. W przyszłym tygodniu do niego chrumknę. Oczywiście publicznie. (I zatarła mściwie rączęta).
      3. Jeszcze jedna rzecz mi się nasunęła. Bo wychodzi, że jakkolwiek nie chciałoby się pokazać siebie z tej jasnej, tolerancyjnej strony, to jednak teoria o kontrolowaniu kobiecej seksualności jest prawdą. Niby mi nie przeszkadza, co tam sobie ktoś robi, ale jeśli ma to być moja partnerka, to jej przeszłość się liczy. Tadaaam, Maryja Dziewica wyskakuje z tortu, a minę ma wielce usatysfakcjonowaną*.
      5. Czekamy od setek lat i nic. Nawet gorzej, bo Korwin wszedł do Europarlamentu.


      *Rozmawiać z partnerem o poprzednich relacjach seksualnych? I wiesz, wciągnęliśmy z Józkiem skórzaną uprząż, on założył mi knebel, a ja smagałam go natką pietruszki. Spróbujmy tak samo, tylko ze szczypiorkiem. Albo nie, to się nie uda, bo masz mniejszego członka. Eeeee... pffff...

      Usuń
  8. 3. A jak sprawdzę czy zweryfikuję przeszłość partnerki? Pytaniem-ankietą "Ilu partnerów seksualnych miałaś?"? Ot, świadomie po prostu wybrałbym taką, co trochę bardziej wybrzydza odnośnie tego z kim seks uprawia (bo powiedzmy, że znałbym taką jedną fajną dziewczynę, bardzo miła, ładna, "brałby", ale wiem, że nie byłbym nawet 20-sty, to jakoś hmm... niezbyt mnie ciągnie). Ale czy tak się stanie? Cholera wie. Równie dobrze nie chcę trafić pod koła samochodu, ale nie mam gwarancji, że nie zginę w taki sposób. Poza tym co złego w dziewicach? Kobiety, jak każde inne. Jedne nie czują jeszcze w ogóle zainteresowania seksem (te młodsze kobietki, dziewczęta), inne czekają na odpowiedniego faceta (niekoniecznie męża, ale z kolegą, bo on by chciał, jednak do łóżka nie pójdą).
    5. Wadą zmian jest to, że albo są powolne, albo rewolucyjne. A rewolucje odbywają się zwykle jakimś sporym kosztem i nie mogę sobie jakoś wyobrazić, żeby nagle faceci świata zaczęli wypruwać sobie flaki za grzechy swoich przodków :P Pewnie dla pań to kuszące, ale ja wolę bezkrwawe rozwiązania. Choć zmiany widać. Ja, z obserwacji młodszej części społeczeństwa, dostrzegam raczej rozluźnienie w takich stosunkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3. Pytanie, w jakim celu w ogóle weryfikować. Takie działanie jest próbą przejęcia kontroli. (Ciekawam bardzo Twojego świadomego sposobu wyboru takiej, co trochę bardziej wybrzydza - myślisz, że nosimy plakietki?). Natomiast w dziewicach nie ma nic złego, tak jak i nie ma nic złego w osobach, które prowadzą normalne życie seksualne. A za normalne uważam takie, gdzie się nikogo nie krzywdzi.
      5. Ja też widzę zmiany. Na gorsze. Np. 30 lat temu aborcja nie była zakazana przepisem, a teraz jest. Wprowadzenie tego przepisu również miało na celu kontrolę kobiecej seksualności.

      Usuń
    2. 3. Pytanie o weryfikację i następne miało wskazać, że jest to po pierwsze bezcelowe, a po drugie, że wcale nie zamierzam tego sprawdzać. Jak wybrać? A no tak, że jak się kogoś zna, to się można o tej osobie (od niej i jej towarzystwa) czegoś dowiedzieć. Czy akurat w tym aspekcie? Niekoniecznie. Ale czy mi na tym jakoś zależy? Nie. Jak mówiłem, jeśli znałbym dziewczynę i wiedziałbym, że lubi zaszaleć i robi to dosyć często, to nie byłbym nią szczególnie zainteresowany. A gdybym nie wiedział, to nie zamierzam nikomu w przeszłości grzebać, nie należę do służb specjalnych. No chyba że ta przeszłość miałaby jakiś znaczący wpływ na teraźniejszość danej osoby i sprawiałaby problemy (jakiś prześladowca czy inne skoki w bok wynikające z sympatii do jednorazowych przygód). Podsumowując, o pewne rzeczy nie warto pytać (jeśli nie mają widocznego, negatywnego wpływu), na przykład o to, ilu partnerów ktoś miał, co robili i jak było.
      5. Brzmi to trochę jak antykobiecy spisek. A ja teorii spiskowych nie lubię. Za aborcją... Jestem w przypadkach, gdy ciąża zagraża kobiecie, dziecku lub dziecko ma wrodzone wady genetycznie. Rodzic ma prawo zdecydować (głównie kobieta, na niej ciąży największe brzemię), czy będzie w stanie zaopiekować i wychować takie dziecko. Natomiast zdrowe dzieci... jest antykoncepcja (choć wiem, że nie każdy się z nią zgadza i słyszałem o lekarzach, co to mają problemy z wypisaniem recepty na tabletki antykoncepcyjne, bo "to nie godzi się z jego/jej wiarą"), więc jeśli ktoś dziecka nie chce, może się zabezpieczyć. Wpadki się zdarzają, ale jeśli ktoś ma stałego partnera, to czy nie lepiej zachować ciążę? W przypadku wpadek jednorazowych to są środki po stosunku, które zapobiegają zajściu w ciążę. W dzisiejszych czasach dużo łatwiej kontrolować kobiecą zdolność do rozrodu, więc nie widzę sensu w przyzwalaniu za odbieranie życia niewinnym dzieciom.

      Usuń
    3. 3. To działa, ale tylko w sytuacji, gdy kogoś dłużej znasz, a nie, gdy poznajesz. Jeśli to jest nowa osoba, to figa. W związku z powyższym może warto założyć, że to nie nasza sprawa, z kim kto kiedyś spał. A priori.
      5. Grubo, grubo, jak na osobę, która nie bywa w ciąży, nie rodzi dzieci, nikogo do tej pory nie wychowywała nawet przez cztery sekundy. Zauważyłeś, że widzisz sens w tym, by uczłowieczać płód, a odczłowieczać kobietę? Niestety to wychodzi w każdej Twojej wypowiedzi.
      Ponieważ taki mam charakter, zakładam, że robisz to nieumyślnie - ot, tak Cię wychowano i tak mózg wyprano. W każdym razie bardzo się cieszę, że podejmujesz trud dyskusji, bo to znaczy, że na spójnym dotąd, wpojonym sposobie myślenia pojawiły się jakieś rysy, które Cię niepokoją. A to bardzo dobrze świadczy. I, z mojego punktu widzenia, fajnie, bo przed Tobą cała droga, która pozwoli Ci (jeśli tylko zechcesz) dowiedzieć się niezwykle ciekawych rzeczy. Trzymam kciuki.

      Usuń
    4. 3. Generalnie zauważyłem, że jest tu pewien brak rozumienia moich wypowiedzi. Chodziło i chodzi mi wyłącznie o sytuacje, gdy taką dziewczynę znam i widziałem, i wiem, że na jednej imprezie czy spotkaniu poszła to z jednym, to drugim, a na kolejnej z jeszcze innym. Przy nowo poznanej osobie i takiej, co tak nie skacze co impreza z innym do łóżka miałbym jej przeszłość seksualną w dupie (no choć biorąc pod uwagę problemy z chorobami przenoszonymi drogą płciową, to jednak wolałbym pewność, że jest zdrowa. Ale to wszystko). A nawet nie w dupie, bo gdyby coś tam mi siedziało, to z pewnością by przeszkadzało, więc przeszłość seksualnej potencjalnej partnerki (o ile sama nie zacznie mi o niej śpiewać jak słowik) mam w próżni.
      5. A w jaki niby sposób odczłowieczam kobietę? Bo ograniczam jej prawo do (jeśli dziecko jest zdrowe) zabicia nowego życia? Czy człowiek może prawnie podejść do kogoś na ulicy i wbić mu nóż między żebra, bo tak mu się podoba? Nie. A czy to jakoś kogoś odczłowiecza? Ponownie - nie. Gdzieś spotkałem się z komentarzem czy wpisem (u Naimy chyba), że płód to pasożyt. Z pewnością, ale to nadal żywe stworzenie. Czy mam prawo zabić 3-miesięczne dziecko (które nadal nie jest samodzielne w żaden sposób. Pępowiny nie ma, ale zostawić takie na miesiąc samemu. Umrze, nie da sobie rady. Czyli jest pasożytem swoich rodziców), bo mi się nie podoba? Nie. Lepiej zapobiegać, niż leczyć. Jestem za kształceniem o antykoncepcji, rozpowszechnieniu jej, żeby uniknąć niechcianych ciąży, ale przeciwny przerywaniu ciąży, która w żaden sposób nikomu nie zagraża. A to, że nie jestem kobietą, nie znaczy, że dzieci mieć nie chcę, a całe wychowanie i zajmowanie się nimi zrzucę na małżonkę "no bo od tego są kobiety". Chcesz coś zrobić dobrze? Zrób to sam. Chcę mieć dobrze wychowane dzieci, wyznające dobre wartości, szanujące ludzi i życie? To będę musiał przyłożyć się aktywnie do ich wychowania. Poza tym tylko jedna moja wypowiedź dotyczyła płodów, ciąży i kobiet jednocześnie ;)
      A, żeby nie było. Bo 3-miesięczne, niechciane dziecko można oddać. Tak i będzie ono ŻYŁO. Jeśli medycyna rozwinie się na tyle, że niechcianą ciążę będzie można przenieść do innej (chętnej, ale np. niepłodnej) kobiety czy specjalnego inkubatora, to jestem za takimi praktykami. Wilk syty, owca cała. Wiadomo, takie operacje niosą niebezpieczeństwo, ale zdecydowanie mniejsze, niż podczas aborcji, które jest 100% śmiertelne dla dzieci i często szkodliwe również dla kobiet (depresje poaborcyjne, jakieś niebezpieczne sposoby na usuwanie ciąży etc.).

      Usuń
    5. 3. Jeśli odnosisz wrażenie, że rozumiem coś, co piszesz, opacznie, to prawdopodobnie znaczy, że wyraziłeś się nieprecyzyjnie.
      5. Zwracam Twoją łaskawą uwagę na fakt, że jednym tchem wyrzuciłeś z siebie: "niechcianą ciążę będzie można przenieść do innej (chętnej, ale np. niepłodnej) kobiety czy specjalnego inkubatora". Oznacza to, że traktujesz kobietę jako inkubator. Jednocześnie troszczysz się o depresje poaborcyjne, a o ciążowe wcale. Nie wiem, czy ktoś robił jakieś badania na ten temat, więc nie mogę się do nich odwołać, ale przez czterdzieści lat z hakiem poznałam jakąś tam grupę kobiet i mogę Ci zaręczyć, że żadna z nich, która usunęła ciążę (ma się rozumieć, że z punktu widzenia polskiego prawa nielegalnie), nie miała ani krzty żadnej depresji. Wręcz przeciwnie. Z czego wnioskuję, że dorabia się wygodną teorię w postaci straszaka. Znam też tabuny załamanych z powodu niemożności usunięcia (przez co rozumiem również przekonania np. religijne). Poza tym sam sobie odpowiadasz na pytanie: "A w jaki niby sposób odczłowieczam kobietę?". I to zaraz w następnym zdaniu: "Bo ograniczam". O to mi właśnie chodzi - że system daje mężczyznom prawo, żeby ograniczali kobietom jakieś prawo.
      Prywatnie nie uważam płodu za pasożyta (chyba że z biologicznego punktu widzenie, to wtedy tak - trudno na to patrzeć inaczej), bo to się zaczyna znaczenie później. Wraz z pytaniem: mamoooo, masz dwie dychy? ;)

      Usuń
    6. Czy my ciągle rozmawiamy o nazywaniu kobiet kurwami?
      ;))))))

      Usuń
    7. 3. Nie, ja się wyrażam precyzyjnie. Czasem, jak w przypadku pytania-ankiety, stosuję ironię.
      5. Bo, (nie)stety, kobieta podczas ciąży pełni rolę takiego żywego inkubatora. Można to oczywiście nazwać inaczej. Ale postawienie obok siebie kobiety i inkubatora po użyciu spójnika "lub" czy, jak w moim przypadku, "czy", to nie jest użycie znaku równości. Jesz masło czy margarynę? Wolisz jabłka czy pomarańcze? Jesteś kobietą czy mężczyzną? (Wiem, z kim rozmawiam, to tylko pytanie przykładowe :P) Oba rzeczowniki użyte w zdaniu coś łączy, dlatego stawiam je obok siebie, ale to nie sprawia że, np. kobieta = mężczyzna (i chodzi mi, że kobiety są gorsze [bo nie są, proszę mi nie zarzucać takich tez], tylko o pewne różnice anatomiczne). Więc... Żeby nie było nie domówień, NIE traktuję kobiety jako "żywy inkubator, który poza tym, że nosi dziecko, to jeszcze gada (choć mógłby przestać, zbędna funkcja) itd.".
      Dobrze, jest depresja ciążowa czy jak to się tam fachowo brzmi. Rozumiem. Ale przecież kobieta może się zabezpieczyć, facet zresztą też. Dlatego jestem za edukacją w sprawie bezpiecznego seksu i unikania niechcianej ciąży.
      Uwaga, to może być szokujące, prawo, normy społeczne tworzą też kobiety. W mniejszości, bo... Powodów jest na pewno masa. Z winy facetów TEŻ, wiem. Ludzie zgodzili się na ograniczenie, że nie wolno ludzi oszukiwać, okradać, zabijać itd. z powodu czy bez (wyjątki, jak np. wojna czy podatki to, nomen omen, wyjątkowa kwestia). I to jest ok. A co różni płód (poza tym, że nie jest w pełni samodzielnym bytem, ale 2-latek też nie jest) od kobiety lub, żeby nie było jednostronnie, mężczyzny? W moim mniemaniu niewiele, dlatego jestem przeciwny aborcji, bo tak. Bezprawne, nieuzasadnione odbieranie życia pozostaje bezprawnym, nieuzasadnionym odbieraniem życia. Jeśli się mylę, proszę o jakieś rzeczowe argumenty i inne takie "bzdety". Wtedy zrewiduję swoje poglądy, ale rzucanie, że "odbieram" kobietą wolność, bo jestem przeciwny aborcji to bzdura. Zabraniam im nosić spodnie? Nie golić nóg? Nakazuję wyłącznie stać w kuchni, gotować, prasować i zajmować się dziećmi? Odbieram prawo do wyrażania zdania? (To. że się zdanie wyrazi, wcale nie znaczy, że trzeba się z nim liczyć. Np. jakiś zacofany chłop ze wsi rzuci "Kobiety to źródło wszelkiego zła! W kajdany je!" jest cokolwiek... No tylko drugi taki zacofany społecznie i intelektualnie chłop go poprze. Tak samo jest z każdą inną opinią, niekoniecznie tak radykalną!). Ja mogę zmienić moje zdanie odnośnie aborcji, dlatego dyskutuję z Tobą. Ale potrzebuję konkretów, a nie zdań na zasadzie "bo wolność kobietom się należy". Każdemu się należy, ale sprawy aborcji/kary śmierci/eutanazji (jestem za przyzwoleniem na dwa ostatnie) to kwestie bardzo złożone. Wymagają nachylenia się nad sprawą i dyskusji. Rzeczowej, nie argumentów "bo tak, bo jak się tak zrobi, to się ograniczy komuś prawo". Prawo jest właśnie po to, żeby ograniczać, żeby ludzie nie krzywdzili siebie nawzajem, żeby chronić życie i zdrowie.
      Każdy z nas jest trochę pasożytem :P Bo wszyscy gdzieś tam jesteśmy egoistami. Robimy rzeczy dla własnej satysfakcji, korzyści materialnej, duchowej czy czego tam. Tak, nawet jeśli robię coś z myślą o ukochanej osobie, to robię to też dla siebie. Bo ta osoba będzie zadowolona, uśmiechnie się, przytuli się do mnie, a mnie to satysfakcjonuje i ja mam z tego korzyści (popatrzę na jej uśmiech np.) ;)

      Oj niee, zabłądziliśmy daleko, ale takie są dyskusje. Że rozwijają się, zbaczają na inne tematy, ale to właśnie poprzez dyskusje człowiek ma okazje poznać świat i rozwinąć swoje poglądy. I muszę przyznać, że ta dyskusja jest wręcz satysfakcjonująca :D

      Usuń
    8. "nie chodzi mi o to, że kobiety są gorsze"* drugi nawias. Błąd zrobiłem.

      Usuń
    9. 3. Nie. Poczytaj może jakąś teorię komunikacji, to zrozumiesz, że nie. I jeśli uważasz, że stosujesz ironię, to musisz poćwiczyć, bo Ci nie wychodzi. Żeby była jasność - to nie jest złośliwy komentarz, po prostu stwierdzam fakt.
      5. I nie widzisz sprzeczności pomiędzy byciem zwolennikiem aborcji w różnych przypadkach, eutanazji i kary śmierci oraz jej przeciwnikiem na życzenie. To dość poruszające. Bo odczuwam niepokój. Uważasz mianowicie, że czasem możemy życie odbierać, a czasem nie. I niby ktoś ma o tym decydować. Co za radość, że przynajmniej samobójstwa nie są w tym kraju penalizowane. (To była ironia, ba - nawet sarkazm).

      Mam propozycję. Ponieważ dyskusja zrobiła się całkowicie OT, chciałabym ją, z całym szacunkiem dla Ciebie, zamknąć. Jeśli natomiast interesuje Cię kontynuacja (dokądkolwiek miałaby nie dotrzeć, bo tak to jest w TYCH sprawach) - w profilu użytkownika znajdziesz mail do mnie. Zobowiązuję się wykazać maksimum cierpliwości.
      No i bardzo dziękuję za udział wzięli :)

      Usuń
    10. Na punkty 3 i 5 mógłbym jeszcze coś dopowiedzieć, ale fakt, czasem dyskusję można zwyczajnie zakończyć, choć rozmawiało się naprawdę miło. Pomimo różnic poglądowych. Również dziękuję za wymianę zdań. I życzę aktywnych (choć może nie takich jak ja :P) komentatorów.

      Usuń

Prześlij komentarz