1268

Ale co? No co?!
Korektoruję. Redakcjuję. Korespondentuję, przyciskam, naciskam, prowokuję, biorę na ambicję. Posunęłam się nawet do grożenia kocią kupą.
Kto nie miał ze mną styczności na tym poletku, ten zuch. I niech sobie pielęgnuje stan ów.

Tymczasem dzwoni Matka Chrzestna.
- Poszłam do ginekologa. Na Kasę.
- We wrześniu?
- Właśnie.
- Mieli jeszcze limit?
- Nie. No to mówię pani w rejestracji, że nie ma sprawy, wezmę wizytę prywatną. Skoro już się zmobilizowałam...
- I co? Bardzo drogo?
- Zaskakująco.
- Zaskakująco drogo?
- Nie. Pani mi odpowiedziała, że doktor nie przyjmuje prywatnie.
- A to dlaczego?
- Bo on się brzydzi brać od ludzi pieniądze.

Fascynująca historia. Ciekawe, z czego on żyje. Pewnie z jedzenia.


Update: I, ach, ach, nie do wiary! Zepsuł mi się bark prawy. Czy ja wyrabiam jakąś normę za całą dzielnicę?!

Komentarze

  1. chętnie poznam tego wrażliwca. moja doktorka (jedyna, która właściwie zdiagnozowała problemy) od roku tylko prywatnie. nie stać mnie.nie chodzę. jeszcze chwilę nie umrę. gdzie my kurna żyjemy? w.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko co z tego, że go poznasz, jak się i tak do niego nie dostaniesz, bo on wyczerpuje limity w wakacje? Kobity tam walą drzwiami i oknami.

      Usuń

Prześlij komentarz