1283

A co ja teraz czytam? Owszem, zdolność wykonywania tej czynności powróciła na szczęście. Nałogowo, czyli wszystko w normie. Treść czytanej publikacji jest przypadkowo jedynie zbieżna z wytwarzanymi, ale mi pomaga poniekąd. Wytwarzane bowiem wynikają z faktu coraz słabszej tolerancji alkoholu, który rozmiękcza mi wolę. Na trzeźwo bowiem uciekłabym z krzykiem. Tymczasem naturalna odporność mi spadła i masz babo placek. Rzeźbię.

Czytam otóż Nieśmiertelność autorstwa profesora Andrzeja Szczeklika (pięknie wydaną przez Znak). Niesłychanie wzruszająca książka, pobudza do myślenia. Dawkuję ją sobie z umiarem i sądzę, że na pierwszym czytaniu się nie skończy.
Nieżyjący od niedawna profesor był twórcą i kierownikiem II Katedry Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Jagiellońskiego, rektorem Akademii Medycznej w Krakowie, która przekształcił w Collegium Medicum UJ. Wielokrotnie nagradzany i honorowany doktoratami honoris causa, łączył eseistykę z filozofią medycyny. A przy tym znano go z improwizowanych występów w Piwnicy pod Baranami (gdzie grywał na pianinie).

Wstęp do Nieśmiertelności napisał Andrzej Wajda. Do wcześniejszej książki profesora, Katharsis, Czesław Miłosz. Nie omieszkała się na ten temat wypowiedzieć Wisława Szymborska. I sądzę, że to wystarczająca rekomendacja. Ja (czyli nikt) to tylko tak... No, zachęcam. Szczególnie w dobie powszechnego zbydlęcenia.

Skądinąd wiem, że mój prywatny ojciec zamówił już w księgarni także Katharsis i trzecią książkę tego samego autora - Kore. Szykuję się.
Co mi przypomniało lata szczenięce, kiedy, jako najsłabsze ogniwo łańcucha, musiałam zawsze czekać, aż książki zostaną przetrawione przez protoplastów, nim mogłam się do nich dorwać osobiście. No pewnie, że podkradałam. Miałam swój tajny schowek pod łóżkiem. Do dziś nie wiem, czy nie odbierali, bo go nie znali, czy też po cichu kształtowali w ten sposób moją wrażliwość czytelniczą, zakładając, że sami mogą trochę poczekać. Niemniej awanturowali się niezwykle malowniczo.

Tak. Czytaliśmy przy posiłkach. Mama od czasu do czasu zbierała się w sobie, urządzając karczemne awantury z tego powodu. Po czym sama przepadała całkowicie z jakąś książką, będąc nikczemnie wykpiwaną, co znosiła nadzwyczaj godnie. Niezwykłym wprost zdarzeniem jest fakt, że Zuzanna nie została zarażona tym bakcylem. Nie potrafię tego zrozumieć i po cichu bardzo, BARDZO jej współczuję. Biedne dziecko.

Komentarze

  1. Rzeczywiście dziwne, że się nie zaraziła, musi mieć silną osobowość;) Biedne dziecko. Ja krzewię nawet wbrew swojej woli. Trzymiesięczne niemowlę jest przez mnie zabawiane wierszykami z książeczek o twardych kartkach - wczoraj nabyłam na Allegro kolejne 20:) Inaczej bawić się z dziećmi nie potrafię;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, ja jej czytałam od początku. Już sześciomiesięczną katowałam Konopnicką (pięknie zasypiała przy wierszyku "Na jagody"). I ona to uwielbiała. Wszystko było pięknie, dopóki czytałam JA. Ale w końcu się przecież nauczyła sama. I leń. Leń zwyciężył.

      Usuń
  2. U nas z obu stron rodziny czytelnicze bardzo. Starsza czytała więcej i gdyby miała czas pewnie i czytałaby teraz, Młodsza nie zaraziła się bakcylem,a teraz idzie na studia zupełnie od czapy - publikowanie sieciowe i cyfrowe.Gdzie książka jest tematem wiodącym, zaiste ciekawe to jest i zobaczymy jak się rozwinie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolorki powodzenia:)
    Krzewienie do pewnego wieku wchodzi jak masełko,ale później to już lektury (które ja połykałam choćby z braku innej rozrywki) i nauka i nagle odstawienie od ksiażek ,bo są be.
    Może u Ciebie tak nie bedzie ,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze starszą mi się, w zasadzie, udało. Nie czyta, bo nie potrafi i raczej się już nie nauczy, ale kocha książki jak mało innych rzeczy i ciągle uważa za wartościowe prezenty (a czytam ciągle ja;), może młodszą szybko nauczę, to chwilę odpocznę).

      Usuń
  4. Że w ogóle, czy że przy stole?

    OdpowiedzUsuń
  5. sobie myślę że może Zu z tych przekornych i trzeba było jej zabraniać, to by czytała. mój Młody starszy robi gorliwie wszystko to, co ma surowo zabronione. na prośby i zachęty nie reaguje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, świetny pomysł:) Zastosuję. Jak mnie wkurzy, to w ramach kary powiem, że nie będę czytać!!

      Usuń
    2. Pacia: Fakt. Mądry Polak po szkodzie.

      Usuń
    3. Kolorki: Bezlitosna okrutnica. Lubię to.

      Usuń
    4. no, mnie gonili za czytanie po nocy. Z latarką pod kołdrą nie lądowałam, ale wywalczyłam nocną lampkę i nasłuchiwałam, żeby ją zgasić, zanim kroki na korytarzu dotrą pod moje drzwi ;)

      Usuń
    5. Przebijam. Potrafiłam nastawić budzik na 4 rano, żeby sobie w spokoju poczytać w łóżku.

      Usuń
    6. mi mówili, że sobie wzrok popsuję. wykrakali.

      Usuń
    7. Mnie też mówili. Popsuł się, ale w zupełnie innym zakresie, czyli bez wpływu. Do dziś czytam w pozach niedbałych i mam to w DE.

      Usuń
    8. Przed pracą zdarzało mi się czytać tylko w grójcu, z nerwów chyba wstawałam zbyt wcześniej.
      Bo o czytaniu w miejscach intymnych nie wspominam. Ale bywałam podejrzewana o rozstrój żołądka, gdy lektura wciągająca ;)

      Usuń
    9. Opowiem Ci kiedyś, jak sobie własnoręcznie krzywdę zrobiłam, kiedy mnie lektura wciągnąła. Nie do uwierzenia.

      Usuń
    10. ścierpły Ci nogi. nic co by mnie zaskoczyło.

      Usuń

Prześlij komentarz