Czytam zapiski prenatalne Kaczki . Hurtem. (Uwielbiam). Co chwilę porównuję dane z mailami z danego okresu, bo to niezwykle wzbogaca. I nagle natrafiam na fragment (w zapiskach): Chciałabym, aby zamiast opłakiwania pozostawionej na tamtym brzegu pracy zawodowej, kanapy, lodówki, czy pralki, zamiast zastanawiania się, ile na tej kanapie zarobi Armia Zbawienia, zamiast pytań, o to jak czuje się pierwsze dziecko oraz drugie dziecko, żebyście wy, tacy bliscy, zapytali, jak mi jest z tym wszystkim, w środku? I żebyście na moje bardzo prawdopodobne ‘tu i teraz fatalnie’ nie spieszyli z ‘och, przecież wiadomo, że sobie poradzisz’, ‘musisz sobie poradzić’, ‘zawsze spadasz na cztery łapy’, lub ‘a dzieci w Afryce mają gorzej’ tylko po prostu przyjęli do wiadomości, że ‘tu i teraz fatalnie’. Aaaa!!! Z impetem wpadam do skrzynki. Łomatkobosko, co ja do niej napisałam?! A może się mądrzyłam? Złote myśli jakieś? Poklepywanie po pleckach? Jak opętana wertuję dziesiatki maili. Jest co wertować, bo...