1425

No i pojechaliśmy. Do brata stryjecznego taty.

Wizyta była odkładana z dawien dawna, bo życie pochłania wszystkich. Lubię się tam czasem pojawiać, bo gospodarze wielce sympatyczni i weseli (dużo młodsi od moich rodziców), w dodatku są posiadaczami jednego z najładniejszych domów, jakie kiedykolwiek widziałam. Nie, nie chodzi o to, że jakiś wypas. Po prostu odlotowy pomysł na zagospodarowanie przestrzeni. I choć znam, lubię popatrzeć ponownie.

W trakcie odnotowaliśmy kilka zwrotów akcji, naturalnie humorystycznych.
- Asiu... - zwrócił sie do mnie znad deseru Wojtek, którego nigdy nie umiem w żaden sposób nazwać. - Mam do ciebie prośbę.
- Mianowicie?
- Mianowicie byłbym bardzo zainteresowany, żebyś przemówiła na moim pogrzebie.
- Masz już jakieś skrystalizowane plany, dotyczące terminu?
- Aaa... nie. Jeszcze nie.
- Trudno. W każdym razie - proszę uprzejmie.
- Ale serio?
- Ale serio. Pod jednym warunkiem.
- Już się zgadzam. Pod jakim?
- Że będę mogła powiedzieć, co chcę.
- To taka sugestia, że będziesz niepoważna? Bo już się bałem, że mam ci wynotować coś z bogatych doświadczeń mego żywota.
- Bycie poważnym na pogrzebie jest przereklamowane. Ale wiesz co? Wynotuj. Można czytać z kartki?
- I co będziesz z tej kartki?
- No... Wypiszesz mi tam jakąś laurkę dla siebie, ja powiem, co mam do powiedzenia, w międzyczasie przeczytam te bałwochwalcze teksty. Uzyskamy dodatkowy akcent humorystyczny.
- Wiedziałem, że zwracam się do właściwego człowieka!
- Pewnie. A żebyś wiedział, jakiego polotu dostaję po winie...
- Przyjedź na tydzień. Muszę to zobaczyć! Zawsze tylko ich wozisz i ciagle jesteś trzeźwa. To niedopuszczalne.

Butelkę wina własnej produkcji podarował mi w drzwiach. Na wynos. A jego małżonka - sernik.
Tego drugiego nawet nie tknęłam. Zdematerializowało się w pięć minut po powrocie do domu. Co ja się z nimi mam...

Komentarze

  1. Nie umiesz nazwać deseru czy Wojtka? ;)
    Po prostu Magda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby mieć wątpliwości, musiałabym napisać: zwrócił się do mnie Wojtek znad deseru, którego nigdy nie umiem w żaden sposób nazwać. Prawie to samo. Jednak "prawie", jak mawia reklama...

      Usuń
    2. Jak więc nazywasz Wojtka? ;)

      Usuń
    3. Nijak wlaściwie. Mówię mu na "ty", zapobiegliwie pomijając wołacze. Sądzę, że gdyby doszło do wołacza, pewnie zażądałby mówienia po imieniu.

      Usuń
  2. z nimi sie masz ucieche i sernikowe wyscigi? ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz