To są myszy Zośki. Dzieci adoptowane. Takie z IKEI. Czasem o nich pisuję, bo Zośka wytrwale uczy je różnych zachowań. A teraz ułożyła równiuteńko jedną na drugiej, żeby sobie w cieple przez okno wyglądały. Ta brązowa jest pechowa albo niegrzeczna, bo czasem wywala ją przez okno. Tylko tę jedną. Pobudki nieznane.
W kupie cieplej (jesień przyszła).
OdpowiedzUsuńAle jaka mamusia dbała! Aż o takie serce jej nie podejrzewałam.
Usuńale co to jest ??? bo moja wyobraźnia ma dziś chyba wolne
OdpowiedzUsuńTo są myszy Zośki. Dzieci adoptowane. Takie z IKEI. Czasem o nich pisuję, bo Zośka wytrwale uczy je różnych zachowań. A teraz ułożyła równiuteńko jedną na drugiej, żeby sobie w cieple przez okno wyglądały.
UsuńTa brązowa jest pechowa albo niegrzeczna, bo czasem wywala ją przez okno. Tylko tę jedną. Pobudki nieznane.
Jestem nieustannie pod wrażeniem instynktu macierzyńskiego Zofii:))))
OdpowiedzUsuńJak ona tego dokonała, że tak jedną na drugą położyła!
Zamontujcie kamerę jak was proszę, to będzie lepsze niż wszystkie seriale razem wzięte !
Przypomnij sobie to zdjęcie, jak układa myszy w karnym szeregu. Co do centymetra. Sierżant taki, nie matka.
UsuńA jakże,pamiętam ! Jeszcze że w szeregu to jakoś ogarnęłam moim małym rozumkiem, ale przy takiej ekwilibrystyce to już trochę wymiękam:)
UsuńJa wymiękam, jak wywala tę brązową przez okno. I zawsze jej strasznie wymyśla.
UsuńZośka mam rozumieć jest kotem ???
OdpowiedzUsuńSi. Mamy ją np. tu: http://moje-waterloo.blogspot.com/2007/02/rybki-tez-mamy-08012007.html
Usuń