1285
Psę udało się nam na noc u kogoś umieścić. Niestety nie było szans na pozostawienie jej w domu, bo Zocha odkorkowała emocjonalnie. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Ona niby taka dziarska, ale jak coś się dzieje, to reaguje paniką i robi się agresywna.
Chorzowskie schronisko nie przyjmuje psów od osób prywatnych. Musiałam wezwać straż miejską, która przyjechała po godzinie, bo dyspozytor się pomylił i wysłał ich do mnie pod dom zamiast pod schron, gdzie sterczałam. Na szczęście w samochodzie, bo zimno jak cholera. Więc puściłyśmy sobie ogrzewanie, psa się wyciszyła i zasnęła na tylnym siedzeniu. Zuzia nie wytrzymała ciśnienia i z płaczem uciekła do domu. Biedne dziecko.
Więc przyjechali, stanęli koło mnie i pracownik psa odebrał. Ja wiem, że to na pewno ma jakieś wytłumaczenie. I gdybym wiedziała, wezwałabym ich w nocy.
A humor mam zwalony na kilka dni co najmniej.
Karol po prostu zniknął w szafie. Edek usiłował zbadać zjawisko. Było ciężko, bo psa z przyjaźni do świata goniła go po pokoju (włączając meble) i nie miał szans na spokojne obwąchanie. Prywatnie uważam, że Edek akurat cieszyłby się z tego towarzystwa, bo sunia była młodziutka i chętna do zabawy, a on może szaleć godzinami. Zdążyła opluć nam wszystkie lustra (wyraźnie nie znała zjawiska, bo wpadała na nie), zadeptać dokumentnie łazienkę, wyżreć karmę i złapać za serce.
O szóstej rano zadzwoniła koleżanka Zuzi, która zaopiekowała się psą w porze nocnej i kazała natychmiast ją odebrać. W związku z powyższym nic nie zdążyłyśmy załatwić. U nas w domu nie ma drzwi (tylko do łazienki) i nie da się zwierząt od siebie odizolować, żeby mogły przywyknąć. Na pewno pisałam (choć nie pamiętam) o czasach, gdy do domu sprowadził się Edzio. Było naprawdę ciężko, musieliśmy skorzystać z pomocy behawiorysty, a niewiele później odeszła Tusieńka i nie dam głowy, że to było bez związku.
W każdym razie piesa wylądowała w schronie. Okropne, paskudne przeżycie. Nie nadaję się do tego.
Chorzowskie schronisko nie przyjmuje psów od osób prywatnych. Musiałam wezwać straż miejską, która przyjechała po godzinie, bo dyspozytor się pomylił i wysłał ich do mnie pod dom zamiast pod schron, gdzie sterczałam. Na szczęście w samochodzie, bo zimno jak cholera. Więc puściłyśmy sobie ogrzewanie, psa się wyciszyła i zasnęła na tylnym siedzeniu. Zuzia nie wytrzymała ciśnienia i z płaczem uciekła do domu. Biedne dziecko.
Więc przyjechali, stanęli koło mnie i pracownik psa odebrał. Ja wiem, że to na pewno ma jakieś wytłumaczenie. I gdybym wiedziała, wezwałabym ich w nocy.
A humor mam zwalony na kilka dni co najmniej.
Jakby nie to że młody Młody uczulony to chyba bym się zebrał i przyjechał z Krakowa. Kurczę jak ja chcę psa :(
OdpowiedzUsuńpozostaje Ci chyba tylko jork. ponoć one mają włosy a nie sierść i nie uczulają. tylko czy na pewno chodzi Ci o TAKIEGO psa???
UsuńJaśku - jestem gotowa poświęcić się i przywieźć do Ciebie tę pannę. Przy okazji wpadnę do Chudej z wizytą. Z wizytacją!
UsuńPaciu - jorki są fajne. Ja na przykład chciałabym cziłałę. Jest tak brzydka, że aż piękna. Niestety jest również na tyle mała, że Zośka po prostu ją zje.
jork sąsiadów przynosi nam myszy. czyli kot
UsuńEdek aportuje przedmioty. Czyli pies?
UsuńMały niestety jest mocno uczulony :( Jak kuzyn przyszedł z labradorem to po godzinie mieliśmy małego chińczyka, tak spuchł.
UsuńPonieważ moja córka, choć dziś dorosła, od zarania dziejów cierpi na alergię - głównie roztocza, ale także sierść, podsuwam pomysł o odczulaniu. U nas sprawdza się genialnie (choć trwa latami), a i dziecku lżej, bo alergeny wszędzie, a czasem trzeba z domu jednak wyjść. Niestety nie potrafię polecić żadnego mądrego alergologa w Krakowie. Zu chodzi (z przyczyn wiadomych) na Śląsku. A w domu mamy trzy koty. Taka homeopatia ;)
UsuńPlanujemy odczulanie, ale musimy poczekać aż skończy 5 lat.
UsuńNo tak. Kiepsko być za dużym, ale za małym czasem też niefajnie ;)
UsuńNo patrz, Wy pieska ja kotka, tyle, że na szczęście oddam kotka w przyzwoite ręce ciotki. Ale spokojna będę jak go faktycznie oddam , bo na razie śpi słodko na podusi.
OdpowiedzUsuńZal oddawać,ale rozsądek górą.
Szczególnie kiedy, jak w moim przypadku, od przybytku głowa już dawno rozbolała.
UsuńJuż ja siebie widzę,gdybym na wsi mieszkała, W.W ,jak nic!
UsuńMam dokładnie to samo.
UsuńJa Ci dam zaraz wizytację! Z wizytą wpadaj!
OdpowiedzUsuńIstnieje taka możliwość... ;))))
Usuńno! jak ją we dwie będziemy poszturchiwać to może jest jakaś szansa :)
Usuńto jeszcze ja, z drugiego boczku szturcham, gdyż chętnie poznałabym w tzw. realu. Przyjeżdżaj do Krk, bo będą siniaki :)
UsuńZaczynam się Was bać. Szczęście, że martuuha już obecnie nie z Krk.
Usuńa skund?
Usuńwłaśnie?
UsuńWłaśnie?
UsuńNO WŁAŚNIE?!
Bo nagle wycieczka zrobiła się nie tylko możliwa, ale i prawdopodobna.
nie bądź świnia, uprzedź jakoś ludzko, żebym barłóg ogarnęła.
UsuńNADAL jestem z krk.
A to, widzisz Pani, mam tam coś do załatwienia. Długo nie zabawię (nie zdążę Ci się znudzić), bo muszę jeszcze Chudą postraszyć, że o kwiatkowskiej nie wspomnę. A jak się Jasiek zasłuży, to mu zrobię BU!
Usuń(Albo MU).
PS Naturalnie - uprzedzę. Mało tego, spróbuję tak to zrobić, coby całemu narodowi na rękę było.
Nie wiem, kim jest Jasiek, że o kwiatkowskiej nie wspomnę.
UsuńOczywiście, że masz do załatwienia. Flaszki to jak rozumiem Ci się po nocach śnią :D
Patrz wyżej: oisaj, monilia.
UsuńMam do załatwienia coś ważnego, ale flaszki przygarnę, nawet okiem nie mrugnę.
tak mówisz, jakby flaszki były nieważne. będzie im przykro!
UsuńFlaszki są nieważne. Ty jesteś ważna, wariatko.
Usuńseplenisz - chodzi naturalnie o fraszki. Dobra, pomyślę i napiszę coś ;)
UsuńO, kochana, w żadnym razie. Ja się tu umiejętnie pod produkcję podpinam.
UsuńA Ty pisz, ma się rozumieć. Nie ma to jak flaszki i fraszki ;)
Szkoda, piesek naprawdę śliczny :(
OdpowiedzUsuńNie mówmy o tym, bo mną nadal miota.
UsuńTeż bym się spotkała w Kraku, ale daleko mam :]
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo daleko?
UsuńA z 300 km?
UsuńBo to wszystko zależy w którą stronę. Gdyż są strony sprzęgające się z paćkami, martuuhami odrodzinnymi i te pe.
UsuńTemat jest do ogarnięcia.