1613
Zuzanna objeżdża na szmacie całą chałupę, a ja w kuchni. Wcześniej tonem dobitnym oświadczyłam Prezesowi, czego od niego oczekuję. I nawet bez szemrania zostało wykonane. Po czym Prezes zanikł, żeby nie wchodzić pod nogi. I dobrze. Jutro się go umai w wożenie dziadków.
Dora upomina się o jadłospis, więc proszę bardzo. Jednakowoż ostrzegam lojalnie, że nie robię niczego wywrotowego. Raczej Was nie natchnę.
Na przystawkę patera serów. Jakichś mega śmierdziuchów nie kupuję, bo nie mam ochoty zemdleć przy stole. Mam takie drewniane kółko z IKEI z zamontowanym kręciołkiem. Na kółko sery, winogrona, trochę suchych wędlin. Muszę uważnie dobierać produkty, bo każdy z domowników nie jada czegoś innego. Najbardziej zgodne jesteśmy my z córką.
No i jajka, bo "staropolskim zwyczajem trąćmy się jajem".
Później francuska zupa babska (jak ją nazywamy w domu). To może być poruszające dla czytelników, nie wiem, czy już kiedyś o niej pisałam. Zupa bazuje na porach z gałką muszkatołową i ziemniakach w bardzo cienkich plasterkach. A zupą w zupie jest... mleko. Naprawdę pyszna, też nie wierzyłam, dopóki nie spróbowałam.
Na drugie kaczka, produkowana w stylu lekko orientalnym. Ponieważ wciąż nie nauczyłam się luzować drobiu - w całości. Z chrupiącą, lekko słodkawą skórką. W pomarańczach. Do tego pieczone ziemniaczki (myję, kroję razem ze skórką, przyprawiam, do piekarnika), dwie surówki z marchewki - jedna na słodko, czyli z jabłkiem, cukrem i cytryną, a druga z czosnkiem, śmietaną i prażonym słonecznikiem. I mizeria.
Na deser sernik i babka. Może sałatka owocowa, jeśli mi się zachce zrobić.
Kolacji nie przewiduję, ponieważ sądzę, że nikt by jej nie tknął po takiej akcji.
Kupiłam czerwone wytrawne, chociaż nie pasuje do drobiu, ale ja lubię. W razie czego i białe się znajdzie, bo zwykle mam zmagazynowaną butelkę. Białego używam wyłącznie do potraw, jako składnika. Np. do eskalopków cielęcych w estragonie (pycha, polecam). Dla mamy kupiłam taką małą buteleczkę półsłodkiego Zifandela, bo ona nie pija wytrawnych win, a nikt z kolei nie pija innych. Starczy na dwa kieliszki - jak znam życie, połowa zostanie. Do ciast zawsze znajdziemy jakieś nalewki. Nawet się nie przygotowuję pod to jakoś specjalnie, bo i tak kończy się na ilościach śladowych. Ktoś i tak nie pije, bo odwozi dziadków - losowanie się odbędzie między Prezesem a Zuzanną. Siebie wykluczam, skoro gotuję.
Jeśli Państwo życzą jakiś przepis - służę.
Dora upomina się o jadłospis, więc proszę bardzo. Jednakowoż ostrzegam lojalnie, że nie robię niczego wywrotowego. Raczej Was nie natchnę.
Na przystawkę patera serów. Jakichś mega śmierdziuchów nie kupuję, bo nie mam ochoty zemdleć przy stole. Mam takie drewniane kółko z IKEI z zamontowanym kręciołkiem. Na kółko sery, winogrona, trochę suchych wędlin. Muszę uważnie dobierać produkty, bo każdy z domowników nie jada czegoś innego. Najbardziej zgodne jesteśmy my z córką.
No i jajka, bo "staropolskim zwyczajem trąćmy się jajem".
Później francuska zupa babska (jak ją nazywamy w domu). To może być poruszające dla czytelników, nie wiem, czy już kiedyś o niej pisałam. Zupa bazuje na porach z gałką muszkatołową i ziemniakach w bardzo cienkich plasterkach. A zupą w zupie jest... mleko. Naprawdę pyszna, też nie wierzyłam, dopóki nie spróbowałam.
Na drugie kaczka, produkowana w stylu lekko orientalnym. Ponieważ wciąż nie nauczyłam się luzować drobiu - w całości. Z chrupiącą, lekko słodkawą skórką. W pomarańczach. Do tego pieczone ziemniaczki (myję, kroję razem ze skórką, przyprawiam, do piekarnika), dwie surówki z marchewki - jedna na słodko, czyli z jabłkiem, cukrem i cytryną, a druga z czosnkiem, śmietaną i prażonym słonecznikiem. I mizeria.
Na deser sernik i babka. Może sałatka owocowa, jeśli mi się zachce zrobić.
Kolacji nie przewiduję, ponieważ sądzę, że nikt by jej nie tknął po takiej akcji.
Kupiłam czerwone wytrawne, chociaż nie pasuje do drobiu, ale ja lubię. W razie czego i białe się znajdzie, bo zwykle mam zmagazynowaną butelkę. Białego używam wyłącznie do potraw, jako składnika. Np. do eskalopków cielęcych w estragonie (pycha, polecam). Dla mamy kupiłam taką małą buteleczkę półsłodkiego Zifandela, bo ona nie pija wytrawnych win, a nikt z kolei nie pija innych. Starczy na dwa kieliszki - jak znam życie, połowa zostanie. Do ciast zawsze znajdziemy jakieś nalewki. Nawet się nie przygotowuję pod to jakoś specjalnie, bo i tak kończy się na ilościach śladowych. Ktoś i tak nie pije, bo odwozi dziadków - losowanie się odbędzie między Prezesem a Zuzanną. Siebie wykluczam, skoro gotuję.
Jeśli Państwo życzą jakiś przepis - służę.
No widzisz,menu zupełnie inne jak u nas:)
OdpowiedzUsuńMy jemy wspólne świąteczne śniadania,głownie mięsa pieczone przez nas,jakieś wędliny, sosy, ćwikłę,później ciasta i to jest gwóźdź programu świątecznego, jak kto będzie głodny to zje w porze obiadokolacji żurek, już bez zasiadywania za wspólnym stołem.
My też jemy głównie śniadania, ale mam zaległy urodzinowy obiad. Więc wash & go.
Usuńmy takoż śniadanie celebrujemy ( jajka , biała kiełbasa , sałatka ,szynka żadne tam cuda ) zaś był przygotowany rosołek a dziady robiły makaron ale w tym roku zażyczyli sobie żurek ( pewnie im się makaronu nie chciało robić !) potem kto co upoluje to zjada
OdpowiedzUsuńgeneralnie obowiązkowo babka a reszta ciast w/g zapotrzebowania np w tym roku miałam parcie na tort i sernik na zimno więc popełniłam ;-) tyle że tort w formie prostokątnej bo rozdaje 2/3 hehe a zawsze to ładniej wygląda kwadracik jak taki klin !
no i czasem w pierwsze święto wódkę pijemy ale niekoniecznie :D
Łożeszty! Sytuacja jest wyjątkowa. Normalnie zaległabym na kanapie po śniadaniu i czniała na to. Słowo!
UsuńU nas też tylko śniadanie - nawet żuru nie ma (w sumie nie wiem czemu, bo wszyscy lubią). Śniadanie przeciąga się do deseru;) więc potem ciasta i basta:) W tym roku mnie pokarało wystawieniem śniadania wystawnego i bardzo cierpię (w czasie potrzebnym do przygotowania tego wszystkiego, w tym sprzątania, przeczytałabym ze 2 książki...). Spokojnych Świąt Joanno:)
OdpowiedzUsuńSpokojnych Świąt, Beatko.
UsuńZałamałam się. Nie ma siły bronić tych śniadań, przeciągających się do deseru ;)