1618

Powroty zawsze są trudne.

Na tę okoliczność wlałam już w siebie trzy kawy i wypaliłam cztery papierochy. Oraz przejrzałam wirtualną gazetkę z Rossmanna. Gdyż promocja. Jeśli któraś pani pragnie sobie namalować urodę - to dobry moment. Zameldowałam się też w sekretariacie szefa na tzw. ochotnika, co zostało przez ów sekretariat odnotowane na tajnej liście.

O poranku sinym zadzwonił telefon i natychmiast zaczęłam się zastanawiać, któren popił. W punkt. Głos, silnie zaspany, wniósł prośbę o tzw. kacówkę. Wyraziłam zgodę nader chętnie, ponieważ przynajmniej w przypadku jednego pracownika nie będę miała problemów z zaległym urlopem.Choć on z kolei nie ma problemu z braniem zwolnień lekarskich. Powiadam Wam, życie nie przyzwyczaiło mnie do takich osób. Na poczcie system premiowania odgryzał złotóweczki za każdy dzień L4, a co za tym idzie - ludzkość korzystała jedynie w ostateczności. Zawsze powtarzam, że kieszeń to organ leżący najbliżej mózgu.

Poza tym w fabryce zadziwił mnie też plan urlopów, gdyż w poprzednich fabrykach było niemile widziane planowanie wolnego w polskim systemie długoweekendowym. Mało kto się odważał na 2 maja, piątek po Bożym Ciele i takie tam. A już na stanowiskach kierowniczych - mowy nie było. Żodyn kierownik weekendów sobie nie przedłużał. Żodyn. No, może z wyjątkiem Pani Dyrektorowej, ale cóż począć - noblesse oblige. Tymczasem pierwszym, o co się potknęłam po przyjściu tutaj, była permanentna nieobecność całego działu w tzw. dniach dyskusyjnych. I od razu musiałam rozganiać towarzystwo oraz tłumaczyć, że urlopy bierze się na zakładkę, celem zachowania ciągłości pracy. Tedy niech się wystukają z "na żądanie". Chętnie. Wszakże uporczywa chorowitość predystynuje do przebywania na stałe poza zakładem.

Co zabawne, mam pracownika, którego muszę od biurka odkuwać kilofem. Podejrzewam, że stosunki małżeńskie ma napięte. Bez powodu tu uporczywie nie przebywa.

Za to mój najbliższy urlop przypada w dwóch ostatnich dniach roboczych maja. Z tym, że nie do końca, gdyż ruszam w stronę martuulandu. A ruszam przecież z koleżeństwem, udającym się na sympozjum. Wobec powyższego podróż spędzę zamknięta w samochodzie z minimum trzema kolegami. Ostatnie słowo wciąż nie padło, bo miejsc wszakże pięć, więc ktoś może się jeszcze dosiąść, n'est-ce pas? Oddychaj, Asiu, oddychaj. (Plus: kierowca oraz jeden pasażer są palący, więc będą robić przerwy).

A co tam u Was po świętach?

Komentarze

  1. Schudlam.
    A to ci. Chyba powinnam złożyć reklamacje na takie święta ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dyć. Pani Matka kopniakami Cię przegonili przez latyfundia?

      Usuń
    2. Raptem że dwa razy. Zakłady mam w bicepsie, dzięki lulanym na ręku dzieciom, myslisz, że to to?

      Usuń
    3. Ululałaś ludziom dzieci?! Fe, nieładnie. Pójdziesz do piekła.

      Usuń
    4. Ululałam. Śpiewając przy tym baskijskie stadionowe pieśni.

      Usuń
    5. Tylko przy góralskich trzeba uważać na HEJ! Jak u dzieci zespół dnia drugiego?

      Usuń
    6. Na drugi dzień już nie przyjechały do cioci.

      Usuń
    7. A można było klinikiem ;)

      Usuń
  2. zabierzcie mnie stąd, migusiem i na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale w sęsie że STĄD?!
      NIE OPUSZCZAJ MNIE! ZABRANIAM!!!

      Usuń
  3. U mię brudno i goło, ale wesoło.
    Remącik postępuje:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz