1619

Och, jak to czasem przyjemnie się spotkac w grupie.

Szef był ogłosił 2 maja dniem wolnym od pracy. Jak to miło i wesoło, szczególnie że Prezes szczuje mię od jakiegoś czasu. Konkretnie to od chwili, gdy się dowiedział, że ma wolne. Podle mię szczuje, podlec. To ja mu dziś pokażę. Figę. Też mam wolne. HA!

Natomiast ja zepsułam na rzeczonym spotkanku humor większej grupie, przypominając, że piszemy wszakże podręcznik i 30 kwietnia mają oddać plany rozdziałów. A oni chcieli bez planów. Tedy im mówię, a róbta, co chceta, najwyżej bedzieta pisać na nowo. To im zważyło. I mają zważone. Szef za to sie ucieszył, że pamięć zewnętrzna RAM działa bez zarzutu i zawołał na głowami (a ma fizyczne możliwości):
- Mam nadzieję, że słyszycie, co Asia mówi.
Asia! Czyli nie pani magister, pani Joanna, a nawet nie Joanna. Taki rozradowany ostatnio.

Nawiasem mówiąc wcale się nie dziwię, albowiem w ubiegłym tygodniu zrobiłam mu dobrze i nawet bez dotykania. Oralnie wręcz. Taką mam budowę, że z natury usuwam pojawiające się problemy, tedy usłyszawszy, jaki Szef ma problem, usunęłam mu go bez wzywania. Był zadziwion wielce, ale tak mu się przydała moja podpowiedź, że mało nie eksplodował łez strugą. I trwa w tym stanie nabożnego podziwu dla mej mądrości i użyteczności. Mój ulubiony grypsik: ręka w górę, kto się spodziewał.

Plan maksimum mam osiągnięty. Brzmiał on: na koniec kwietnia doprowadzić do sytuacji, by Szef nie mógł sobie przypomnieć, jak w ogóle beze mnie funkcjonował. Hallelujah. Dlatego jestem zwolenniczką konstruowania planów. Dobrze się potem realizuje. Co Było Do Okazania. Jak w matematyce. Pyk - pyk.

Komentarze