1647

Obiady ugotowałam. Trzy, bo się rozpędziłam.
Jeden z nich został pożarty.
W planszówkę dałam się ograć ponownie, bo to nam buduje atmosferę w domu.
Prezes zrobił mi kawę.

Doznałam nieprawdopodobnego przyspieszenia w czytaniu. I mam taką refleksję, że wszyscy narzekają na te internety - pożeracze czasu, a o książkach nikt nic nie mówi. Tymczasem książka srana połknęła mi 2,5 h. Nawet nie zauważyłam kiedy. A nie była to rozprawa filozoficzna. Bynajmniej. Więc mało co wyniosłam prócz przekonania, że pisarze mężczyźni nie powinni tworzyć powieści, gdzie główną bohaterką jest kobieta, ponieważ tak się znają na psychice kobiet, jak - nie przymierzając - ja na piłce nożnej.

I teraz muszę zasięgnąć opinii Prezesa, czy chce spędzić ze mną jeszcze godzinę na oglądaniu nagranego w nocy odcinka serialu, czy też jestem wolna od zajęć w podgrupach i mogę zatonąć w czytelnictwie. Oraz w łóżku. Bo coś mało aktywizująca dziś pogoda. Albo okoliczności przyrody. Albo nie wiem co, ale pozycja leżąca i literaturowa wydaje mi się najodpowiedniejsza.

Jutro wraca Szef.
Jutro przeprowadzka*.
God save the queen.



* - Phi! - powiedziała. - Jak to: w roboczych ciuchach? Mam w dziale samych facetów! Nawet kartki nie zamierzam podnieść.

Komentarze

Prześlij komentarz