1685

Och, wrócić do domu o 19.30, gdy wstajesz o 5.30!

Kupić po drodze 100 pieluch dla Dzika. W kartonie, żeby było lżej nieść. Bez uchwytu.
Zrobić zakupy.
Każdą rzecz kupować w innym sklepie, bo nie da się AKURAT TYCH kupić w jednym.
Podjechać pod dom i zrozumieć, że albo przestawisz trzy samochody, albo stój 200 m dalej i wlecz się z tym wszystkim w upale. Na szpilkach.
Pokłócić się z dzieckiem przez okno (żeby całe osiedle słyszało), gdy po prostu wołasz: "rzuć mi wszystkie kluczyki", a ono (to dziecko) wrzeszczy z powodu wyrzutów sumienia na okoliczność burdelu w samochodzie, którego nie sprzątnęło. A co mnie to obchodzi? Moje auto? Mój bajzel?
Wstawić jedno auto do garażu, pokrążyć po placu dwoma kolejnymi. Po małym placu. Dużymi autami.
Zanieść to cholerne pudło z pieluchami i odmówić pieniędzy na rzecz świętego spokoju.
Wygrzebać się z bambetlami na górę.
Zmywarkę zastać pełną brudnych garów. Oraz brudną patelnię.
Nie mieć siły się wściec, więc sprzątnąć to bez słowa.
Nie powiedzieć Prezesowi, który bierze jutro wolne, że będzie gotował obiad. Zostawi mu się kartkę.
Z czułością pomyśleć o jutrzejszej wizycie w fabryce, która zgotowała ci ten los.
Oraz o nieklimatyzowanym biurze na poddaszu.

Człowiek czuje, że żyje. Naprawdę. Sól ziemi.

Komentarze

  1. uff zmęczyłam się opis czytając...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli na darmo moje zmęczenie? buu osz ty ;)

      Usuń
    2. Ale że co? Mam Ci życzyć, żebyś też się zmęczyła pozaczytelniczo?

      Usuń
  2. w ikei byłaś? co kupiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa dzbanki. Jeden do domu, bo stłukłam, drugi do pracy, bo zalewanie kolejnych kubków jest nieekologiczne z uwagi na prąd, zużywany przy gotowaniu wody.
      A! I róże dla mamy.

      Usuń
    2. wypłatę dali?

      Usuń
    3. Nie. Dają do dziesiątego. Oszczędziłam.

      Usuń

Prześlij komentarz