1669

Prezes powrócił z ośmiodniowych wojaży (przedłużyło się). Wpadając do domu przebiegł po mnie z obłędem w oczach, kierując się wprost do łazienki. Nie rozumiem mężczyzn: zostali niesprawiedliwie lepiej zaopatrzeni w aparacik do sikania, a wcale tego nie wykorzystują. Gdybym ja miała taki aparacik, to sikałabym przez okno prowadzonego pojazdu, wprost na przejeżdżające samochody. Na pewno zasłużyli.
Wracając natomiast do przebiegnięcia, metodą Pollyanny podsumuję: zawsze to jakiś kontakt fizyczny.

Zebraliśmy się przy stole cała familią (3 ludzie, 3 koty) i machnęliśmy dwie partyjki Carcassonne. Koty podpowiadały. W pierwszej partii rozbiłam ich sromotnie. W drugiej - rozsmarowała nas Jednorodna. Taka kara za włóczenie się po Polsce w interwałach nieprzyzwoitych. Nic a nic mi go nie żal.

Karolek przeszczęśliwy. Zwlekał z przywitaniem się zaledwie kwadransik (porządny kot musi być w takiej sytuacji obrażony). Po upływie tego czasu uznał, że NA PEWNO był proszony o zejście na dół (nie był), więc łaskawie zszedł i prawie zemdlał z radości. Widziałam już wiele cieszących się kotów. W grze w kocią przyjemność mam poziom mistrzowski. Ale Karol przebija wszytko. Boję się, że nadejdzie dzień, w którym z powodu pozytywnych emocji, wspieranych mruczeniem (level: traktor), rozleci się na kawałki. Opcjonalnie: wybuchnie. I kto to potem posprząta?

Zośka też się wzniosła, nie powiem. Subtelne wyciąganie łapek z poziomu blatu kuchennego, naprawdę zasługuje na uwagę. Jeden jedyny syneczek mamusi zachował minimum godności. No, ale on miał przecież mamusię cały czas. Choć nie przepada za moim chodzeniem do pracy.
Faktem niezaprzeczalnym jest, że Prezesa uwielbia wszystko, co niespecjalnie odstaje od ziemi. Bachory i zwierzęta potrafią ustawiać się do niego w kolejce. Owszem, przerabialiśmy. Najzabawniej u drugich-rodziców, którzy naówczas mieli na stanie trzy psy i trzy koty oraz dzieci w wersji niepoliczalnej. Druga-mama prawie zemdlała, kiedy nieżyjąca już emerytka Malwinka, znana niedotykalska, wykonała artystyczną woltę, by wleźć na pierwszy raz widzianego Prezesa i zalec.

Nawet Jednorodna schowała swoje transparenty z napisem "Cała Polska nienawidzi Prezesa" i wkręciła się do grania. Ano, coś w tym musi być.
W zaistniałej sytuacji powątpiewam, jakoby dla mnie starczyło miejsca.
Cóż... trzeba i to z godnością.
Godność mam na drugie.
Przynajmniej tyle.

Komentarze

  1. Mój Kot Behemot, Kierownikiem zwany, nienawidzi serdecznie mojego lubego, bo ten mu bezczelnie zajmuje miejsće w łóżku. Ech. Amelia stroskana.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzeba mieć więcej kotów, stado się poszerza, zazdrość obniża poziom ;)

      Usuń
    2. Zrób im kawał i weź trzeciego hehehehe.

      Usuń
    3. Chciałaby, ale metraż muszę zwiększyć :)

      Usuń
    4. Powiem to, co zawsze mówię w takich sytuacjach: koty nie potrzebują metrażu, tylko miłości. Ja bym już miała dziesięć, gdybym się nie bała, że Zośka zacznie je wymordowywać po kolei. Cichutko i higienicznie ;)

      Usuń
    5. Miłości to im nie braknie :)

      Usuń
    6. Wobec powyższego trzymam kciuki za lokum wielkości boiska :)

      Usuń
  2. Zasadniczo ,kto daje żreć ten ma przytulaski,ale bywają wyjątki , chłopaka mojej Starszej tez wielbi wsie stworzenie, nawet moje dzikusy potrafią mu wleźć na kolana.

    Prezesa zawłaszcz w stosownym momencie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jeden szeryf na jednego mieszkańca. Każdy kot ma wybranego miziającego. Co nie znaczy, że nie wlezie na łeb i innym osobom.

      Usuń
  3. przez te twoje opowiesci zamowilam carcassonne. Teraz tylko czekac az ktos kiedys przeczyta instrukcje obslugi, to nawet zagramy. poki co zalega w kaciku i dojrzewa. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raz trzeba przeczytać - poziom komplikacji niewysoki.

      Usuń
  4. ja wiem ze ty zajęta jesteś wielce ale…. jesli odnajdziesz w sobie pokłady cierpliwosci albo nuda niespodziewana cię dopadnie to….. powiedz mi jak ja mam zrobić zeby z boku bloga wyswietlało mi się że ktoś coś napisał. Ty tak masz i ja tez chcę tylko nie umiem a te pasożyty tyle co dorosłe , na własnej piersi wychodowane nie mają czasu!!!! Oj przyjdzie czas ze wnuka będą chcieli babci/ czyli mnie/ upchnąć to tez im powiem że czasu nie mam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że wyszukałam to sobie w jakichś niezależnych dodatkach do bloggera. Trochę czasu upłynęło, więc z niczego (czyli z głowy) nie potrafię podrzucić Ci linka, ale jak wrócę do domu, to poszukam i oczywiście wesprę Cię w staraniach :)

      Usuń
  5. Polecam poziom "gołąb na traktorze". Siła zagrażającej eksplozji większa od bomby wodorowej... I jak tu ich nie kochać :-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Stesknilas sie za nami,co?:):))
    Tajemnica popularnosci Prezesa jest prosta jak drut - on sie nie narzuca. Siedzi sobie jak gdyby nigdy nic,od czasu do czasu machnie lapka i miznie,nie rzuca sie z czulosciami,nie zagaja,nie robi "tititi bobasku" - to sie towarzystwo samo dobija:) Przypomnij mi,zebym ci pokazala ksiazeczke "Wszystkie koty maja Zespol Asperegera":) I wszystko sie wyda:)
    A ja juz mam wizje tego waszego domu na wsi:) Prezes siedzi otoczony wianuszkiem kotow oraz wielkiej ilosci drobnych pociech,ty w eleganckiej sukieniusi pasiesz ukochana swinke wietnamska,w wolnych chwilach sadzisz kartofle na zagonkach ( dla swinki) oraz siejesz trawke ( dla kotow),my wpadamy na goscinne wystepy ( z siodemka dzieci,jasssne,przeciez dzieci Prezesa uwielbiaja:)) - Prezes z Drugim bawia dzieci i koty,my pijemy naleweczke. I ,no dobra,razem pasiemy swinke:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy się stęskniła? A co to za pytanie w ogóle?! No pewnie, że się stęskniłam. I to jak!

      Bardzo ładna ta Twoja wizja. Proszę tylko o dokonanie jednej korekty: ja w domu nie pasam nikogo w eleganckiej sukienusi. Mogą być zwykłe gatki? Jeśli Ci bardzo zależy, to ja będę wbijać tę kieckę na Wasz przyjazd.

      Usuń
  7. Ja też wiem, że Ty zajęta jesteś, ale mam ważne pytanie: jest w domu 1 kotka (bardzo kochana czterolatka, nawet dość grzeczna!, niezwykle przytulaśna, wzięta z fundacji, więc trochę "po przejściach") i ma dojść kolejny (dwumiesięczne maleństwo z tej samej fundacji). W porozumieniu z panią z fundacji przeprowadziłyśmy prawdziwy casting na odpowiednie towarzystwo dla tej pierwszej, ale i tak mam obawy. Jak Twój kot(y) reagowały na dochodzenie kolejnych? Na co mam się przygotować, czego unikać, na co zwracać uwagę? Może to nieodpowiednie miejsce i powinnam sobie stąd iść na jakieś kocie forum, ale Ty jesteś "realnym" ;) człowiekiem z kotami (wiem, bo czytam!), więc wolę Ciebie.

    olimpia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że wolisz mnie - to naprawdę miłe :)

      Więc tak. Po pierwsze wzięłabym raczej kocurka niż kotkę.
      Po drugie - nie szłabym na całość. Koty na początku powinny być od siebie odizolowane - niech się słyszą i czują, ale nie spotykają. I pamiętaj - to kotka jest u siebie, więc nie ona powinna mieć ograniczaną przestrzeń, tylko nowy. (Przypadkiem nie zamknij go w jakimś ulubionym pomieszczeniu kotki, bo ją szlag trafi. Jest taka metoda oddzielania siatką - my ja stosowaliśmy, ponieważ nie mamy w mieszkaniu żadnych drzwi. Sukces następuje w chwili, gdy oba koty siedzą po dwóch stronach siatki i ktoś myje nogę :) Albo kiedy zetkną się noskami, wąchając tego drugiego przez zasieki.
      Jest taki specyfik, którego używa się jak generatora zapachu do gniazdka elektrycznego. Nazywa się Feliway - kocie feromony. Wsadzasz w kontakt i powinno Ci starczyć na miesiąc. Kocury są w tym aromacie w niezwykle dobrym humorze.

      A nuż przejdzie bezawaryjnie :)
      Jakbyś miała jakieś konkretne problemy po przybyciu malucha - napisz do mnie, adres znajdziesz w profilu użytkownika.

      Usuń
  8. Dziękuję!! Odezwę się na pewno w razie potrzeby - choć mam delikatną nadzieję, że nie będę musiała.
    Zdecydowałam się już na kotkę, obmyślając to na tysiąc sposobów i przedyskutowując w fundacji, więc jednak nie kocurek. Dużo gorzej? ;)
    Pomysł z ograniczaniem przestrzeni świetny! Co prawda to tylko dwupokojowe mieszkanie, ale siatka i tu powinna się sprawdzić. Oby!
    Jestem pełna obaw, no ale sama wiesz, co może być lepsze od kota - tylko kolejny kot.

    olimpia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zainstaluj malucha w jednym z pokojów (uwaga na ulubiony pokój stałej lokatorki) i rozepnij siatkę w otwartych drzwiach. My kupiliśmy w Castoramie taką ogrodową z plastiku. Trochę było problemu z zamocowaniem (musi być uchylna, czyli nie przybita, bo przecież trzeba tam wchodzić), ale się udało.
      Koty powinny kojarzyć obecność innych kotów z przyjemnością. Rozwiązaniem jest karmienie po dwóch stronach siatki, ale w pewnej odległości, żeby się dobrze czuły. Wtedy Twojej kotce przybycie nowej koleżanki kojarzyć się będzie z napełnianiem brzuszka :) Nie stawiaj tylko miseczek za blisko. To nam się wydaje, że one nie zwracają na siebie uwagi. Owszem - nieustannie. My, ludzie, jesteśmy na to po prostu za głupi ;)

      Usuń

Prześlij komentarz