1648

Zderzenie z rzeczywistością, pomijając dźwięk budzika, nie było nawet takie straszne. Oczywiście wszyscy w chronicznym niedoczasie, przeprowadzka przesunięta, Szef koniecznie chce się ze mną spotkać, ale nie wzywa, więc zapewne oblężony [1], nawet dyrekcja się przemknęła, napomykając o wyjeździe do Zakopanego (tak, już mi to mówił, nawet wspomniał, że też jadę, co mnie wybitnie rozbawiło, bo zrobienie tego wypadu beze mnie byłoby zaiste nie na miejscu) oraz o jakich srutach - instytutach.

Nowy komputer już w domu odmówił połączenia się z pocztą i trwa w stuporze. Tymczasem rzesze spragnionych kariery naukowej dzwonią do mnie informując, że wysłali maila. Bardzo się cieszę z ducha w narodzie. Fala meksykańska. Kiedyś to może nawet i odbiorę.
Informatyk zaginął bez wieści. Poszedł po wielce skomplikowane hasło do mojej poczty i najwyraźniej odpowiedzialność go przygniotła.

Za to jeden z moich pracowników przyszedł i wygłosił exposee pt.: odchodzę. Radość, że nie zacytował Ireny Kwiatkowskiej w Kabarecie Starszych Panów:
W sennym płaczu rynien odchodzę.
Tyś wszystkiemu winien.
Wygląda na to, że dyrekcja przewidująco machnęła rzut na taśmę. Inaczej byliby my silnie niedoinwestowani pracowniczo. Jednakowoż żywię obawę, iż jest to zamiana papucia na lać. Obaj chętni i, jakby to ująć... inteligentni alternatywnie. W każdym razie nowy dziś do mnie wpadł z deklaracją, że gdyby jakieś szkolenie, to on marzy, by się uczyć. Fajnie [2]. No i rzeczywiście na to szkolenie ze mną pojedzie. Jeszcze w tym miesiącu. Albowiem nie dostrzegam chwilowo wyjścia alternatywnego [3].

No szlag jasny! Idę się wysikać, nie będę tu kwitła. Jak zapragnie mnie pan komputerowy odnaleźć, to odnajdzie. Dajmy ludziom szansę.



[1] Anatomia pożądania - oto człowiek, który powiedział w tej sprawie ostatnie słowo.
[2] Paczajta Państwo, jakie to tera chętne.
[3] Tak, z przyjemnością wzięłabym ze sobą kogoś inteligentnego. Albo i może przystojnego. Ale nikt nie obiecywał, że praca będzie dla mnie przyjemnością.

Komentarze