1655

Muszę kiedyś zrobić zdjęcia drogi, którą jadę od pracy. To nie jest najłatwiejsze, bo zwykle się spieszę, a i stanąć na poboczu nie jest łatwo. Jednak ponieważ droga ta jest urokliwa, to się postaram.

Mieszkam, jak wiadomo, w stosunkowo dużym mieście, w środku aglomeracji. Dla mnie standardowym widokiem jest miejska infrastruktura oraz, ponieważ to Śląsk, także przemysłowa. Absolutnie nie jest tak, że mamy tu betonową pustynię (najgorszy pod tym względem jest chyba Bytom, ale też odosobniony) - czarny Śląsk jest zielony jak mało które miejsce w Polsce. A mnie ta zieloność zachwyca niezmiennie, zwłaszcza gdy wiosną eksploduje, jakby ukradkiem, nocą drzewa pękały od nadmiaru radości życia.

Mam kilka ulubionych zakrętów zza których niespodziewanie wyłaniają się zachwycające widoki. I to zarówno w jedną, jak w drugą stronę. Ale jest jeden - najulubieńszy. Najpierw przez jakiś czas jadę drogą wśród drzew. Ich liście dość skutecznie zasłaniają drugi plan. Drzewa lekko pochylają się nad drogą, jakby zaciekawione, kto nadjedzie zza zakrętu. W pewnym momencie, całkiem niespodziewanie, drzewa się kończą i przed oczami kierowcy ukazuje się widok, zapierający dech w piersiach. Jak okiem sięgnąć, ciągnie się pole rzepaku. Bujna, nasycona, dojrzała żółć, od której wprost nie można się oderwać. W środku przeszło stutysięcznego miasta! Zawsze mam ochotę zatrzymać się tam, wysiąść z samochodu i wleźć w szkodę. Myślę, że powinnam to zrobić dziś, bo mam na sobie intensywną, kobaltową sukienkę. Widok byłby pewnie powalający.

Lubię tu mieszkać. Śląsk od lat nie jest taki, jak dawniej. Zamknięto większość zakładów, generujących zanieczyszczenia, nie ma więc już smogu, latającej sadzy i wszechobecnego brudu (tak, mam zastrzeżenia do pracy służb oczyszczania miasta, ale to zupełnie inny temat). Jeśli komuś zależy - odnajdzie dziesiątki, setki miejsc, które bez trudu można nazwać dziczą. Nieomalże w centrach miast.
Trzeba też uważać, by w trakcie spaceru nie rozdeptać lochy z młodymi, nie potknąć się o lisią rodzinę lub nieopatrznie nie zagalopować na grzbietach saren. Możecie mi nie wierzyć - jednak w swojej opinii nie jestem odosobniona. O ile dobrze pamiętam, Katowice okazały się pierwszym lub drugim najbardziej zielonym miastem w Polsce.

Komentarze

  1. Co do tej "zieloności" Katowic miałabym trochę do powiedzenia jako mieszkanka tegoż miasta... Owszem, jest przyroda, ale raczej zdecydowanie poza śródmieściem, w którym jest jej naprawdę niewiele. W projektach modernizacji centrum uwzględniono mało zieleni. Szkoda, bo jest na co dzień mieszkańcom potrzebna, choćby by właśnie w drodze z przystanku do pracy zawiesić na niej oko. W okolicach dworca, Rynku, przy ul. 3 Maja czy Warszawskiej jest, owszem, coraz czyściej, przejrzyściej, ale też bardzo szaro. :-(
    Moje odczucia pokrywają się z odczuciami innych katowiczan(ek).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie zdanie piszę o Katowicach, bo one zaistniały w rankingu. Ja natomiast mieszkam w Chorzowie.
      Podzielam Twoją opinię, dotyczącą stricte śródmieścia, aczkolwiek... http://www.katalogmonet.pl/images/newsy_2013/katowice/katowice%20-%2002.jpg
      Co zaś do szarości - na szczęście w tym kwadracie kamienice w większośc są secesyjne i coraz częściej właściciele je odnawiają, kładąc urocze, kolorowe tynki. O, np. Kryształowa:
      http://s9.flog.pl/media/foto/6448083_ulica-warszawska-w-katowicach.jpg

      O Rynku lepiej nie rozmawiajmy - punkt zapalny, nie? ;)

      Usuń
  2. Zgadzam się z Tobą, jeżdżę do Katowic, w których do niedawna mieszkałam, do pracy, ale często tez do Chorzowa. Między Katowicami a Chorzowem bardzo lubię drogę wzdłuż WPKiW od Siemianowic do Chorzowa. Lubie też ten park, bo można w nim znaleźć zupełnie leśne ostępy.

    Rynek w Katowicach - no comments, liczę ze po modernizacji będzie ciut lepiej :) bo jestem urodzoną optymistką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zwykle nie ruszam tego tematu, bo w dyskusjach idą potem iskry :)

      Usuń
  3. Rynek w gruncie rzeczy trudno nazwać rynkiem, bo daleko mu tego pod różnymi względami.

    Z lotu ptaka miasto wygląda lepiej, bardziej zielono. Co innego z ludzkiej perspektywy - wystarczy przejść się od dworca na Warszawską - szarość, wielka szarość. Według mnie niestety niewiele pomagają niektóre kolorowe fasady. Brak w centrum naturalnej roślinności. A tyle jest gatunków drzew i krzewów, które idealnie nadają się do aranżacji w centrach dużych aglomeracji! Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam wersję z nasadzeniem tam wszystkiego, co zbywa na polach uprawnych ;)

      Usuń
    2. Taaaak! Rynek w Katowicach pełen buraków! Jakkolwiek to brzmi. ;-)

      Usuń
  4. Zapraszam do siebie, urocza pipidówa Dolnego Śląska, bardziej ocean niźli morze- ciągnie się aż po horyzont, przerywany jedynie miedzą. Oczywiście koniecznie w kobaltowej sukience :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *żółty ocean (zgubił mi się odpowiedni przymiotnik...)

      Usuń
    2. No taaaaak, ale tam to nie dziwi. A mnie porusza sąsiedztwo pól i punktowców!

      Usuń
  5. no to wypowiem się ja ! mieszkam w kujawsko pomorskim , kilka lat temu trafiłam na Śląsk ( dopiero )
    moje wyobrażenia były właśnie szare bure brudne i jakież było moje zdziwienie jak widziałam dużo zieleni ,na ulicach było czysto ( przejazdem z Katowic do Gliwic te obserwacje ) natomiast same Gliwice po prostu rzuciły mnie na kolana !!!! zwiedziłam większą ich część i jestem zachwycona ! pomysłowość na konstrukcje klombów genialna , aleja palmowa ! dużo fontann
    Bydgoszcz nazwałam kiedyś Wielkie Smutne Miasto i na prawdę przy Gliwicach to powinno w kącie siedzieć i ryczeć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Gliwice rzeczywiście zdążają we właściwym kierunku :)

      Usuń

Prześlij komentarz