1670
Nie wiem, czy Państwo uwierzy, ale siedzę i piszę tę książkę. W końcu.
Przy okazji zauważyłam, że mam w rozdziale dwie rzeczy, o których moje pojęcie jest dość mgliste, a całkiem zapomniałam o tych punktach. No to trzeba poszukać kogoś, kto mi wskaże, gdzie cholerstwo znajdę. Albo ma to w jakimś edytowalnym arkuszu (jeszcze lepiej, bo przepisywać nie trzeba).
W międzyczasie zostałam zaproszona na kawę i ciastko. To było duże ciastko. Czuję się teraz tak, jakby główną składową mojego organizmu była bita śmietana. Z wiśniami. Chciałabym zrównoważyć jakoś ten przesyt, ale myśl, że wchłaniam jakikolwiek posiłek, zwyczajnie mnie odrzuca.
Rano pan rzemieślnik odpowietrzył mi jeden kaloryfer. Drugiego się nie udało. Tak, mam w pokoju dwa kaloryfery. Mam również pięć dużych okien, to ma ze sobą zakresy wspólne. W każdym razie nawet jeden grzejnik mi robi. Bo siedzenie na jaskółce ma swoje zalety, ale i wady. Mianowicie zimno. I, co podejrzewam, choć jeszcze nie mam doświadczeń - gorąco. Jest to wprostproporcjonalne do pory roku. Bynajmniej nie tak, że w zimie ciepło, a w lecie chłodno. Nie, nie. Ale co się przejmować - jak jest zima, to musi być zimno, prawda? To ma się i do lata. Co to za lato, jeśli człowiek nie kona z upału.
Mimo wszystko nadal utrzymuję, że lubię tu przebywać. Choć dziś niebezpiecznie ludzie się kręcą po piętrze. Sio! W każdym razie dziś usłyszałam taką opinię, że mnie nie powinno się odwiedzać. Byłam bardzo zdziwiona, że aż tak mnie nie lubią. Tymczasem okazało się, że chodzi o pomieszczenie.
- Do ciebie nie wolno chodzić, żeby człowieka szlag nie trafił.
Oni tak naprawdę nie zdają sobie sprawy, że w dużej mierze to wszystko wynika z organizacji przestrzeni. Wykonanej przez moi. Taka personalizacja pulpitu. Otaczam się przedmiotami, ustawionymi i położonymi w specyficzny dla mnie sposób. To się ludziom podoba. A pokoje? Pokoje są takie, jak inne. No, dobra. Ten jest ładny. Ale na poczcie miałam brzydki. Wąski, duszny i ciemny. A odwiedzający i tak byli zachwyceni. Kwiaty, misie, utrzymuję porządek, no i dbam o zapach. Zapach ludzi dobrze nastraja.
Chyba pójdę za stodołę, bo cukier zaczyna działać usypiająco.
Przy okazji zauważyłam, że mam w rozdziale dwie rzeczy, o których moje pojęcie jest dość mgliste, a całkiem zapomniałam o tych punktach. No to trzeba poszukać kogoś, kto mi wskaże, gdzie cholerstwo znajdę. Albo ma to w jakimś edytowalnym arkuszu (jeszcze lepiej, bo przepisywać nie trzeba).
W międzyczasie zostałam zaproszona na kawę i ciastko. To było duże ciastko. Czuję się teraz tak, jakby główną składową mojego organizmu była bita śmietana. Z wiśniami. Chciałabym zrównoważyć jakoś ten przesyt, ale myśl, że wchłaniam jakikolwiek posiłek, zwyczajnie mnie odrzuca.
Rano pan rzemieślnik odpowietrzył mi jeden kaloryfer. Drugiego się nie udało. Tak, mam w pokoju dwa kaloryfery. Mam również pięć dużych okien, to ma ze sobą zakresy wspólne. W każdym razie nawet jeden grzejnik mi robi. Bo siedzenie na jaskółce ma swoje zalety, ale i wady. Mianowicie zimno. I, co podejrzewam, choć jeszcze nie mam doświadczeń - gorąco. Jest to wprostproporcjonalne do pory roku. Bynajmniej nie tak, że w zimie ciepło, a w lecie chłodno. Nie, nie. Ale co się przejmować - jak jest zima, to musi być zimno, prawda? To ma się i do lata. Co to za lato, jeśli człowiek nie kona z upału.
Mimo wszystko nadal utrzymuję, że lubię tu przebywać. Choć dziś niebezpiecznie ludzie się kręcą po piętrze. Sio! W każdym razie dziś usłyszałam taką opinię, że mnie nie powinno się odwiedzać. Byłam bardzo zdziwiona, że aż tak mnie nie lubią. Tymczasem okazało się, że chodzi o pomieszczenie.
- Do ciebie nie wolno chodzić, żeby człowieka szlag nie trafił.
Oni tak naprawdę nie zdają sobie sprawy, że w dużej mierze to wszystko wynika z organizacji przestrzeni. Wykonanej przez moi. Taka personalizacja pulpitu. Otaczam się przedmiotami, ustawionymi i położonymi w specyficzny dla mnie sposób. To się ludziom podoba. A pokoje? Pokoje są takie, jak inne. No, dobra. Ten jest ładny. Ale na poczcie miałam brzydki. Wąski, duszny i ciemny. A odwiedzający i tak byli zachwyceni. Kwiaty, misie, utrzymuję porządek, no i dbam o zapach. Zapach ludzi dobrze nastraja.
Chyba pójdę za stodołę, bo cukier zaczyna działać usypiająco.
Naukową książkę piszesz? O czym?
OdpowiedzUsuńKiniu, bardzo chętnie bym Ci powiedziała, ale nie mogę. I piszę tylko część tej książki :) A poza tym jestem zaledwie WSPÓŁautorką - nawet tej części - jak zapewne rozumiesz, hihi.
Usuńdopiero mi uświadomiłaś że ludzie lubiom ładne zapachy i przyłażą. jutro biorę kiszoną kapuste i se położę na biurku. Eureka!
OdpowiedzUsuńMogę Ci (zawodowo) poradzić coś lepszego. Nikt nie wejdzie! Może nawet Ty wyjdziesz!
UsuńTo dopiero podsyciłaś moją ciekawość:-)) Ale rozumiem zobowiązania.
UsuńOczywiście nie wstrzeliłam się pod odpowiedni post.
UsuńAle ja się zorientowałam, do czego pijesz :)
UsuńTo czego się napijemy ?:)
OdpowiedzUsuńJak Ty stawiasz, to ja nie jestem wybredna ;)
UsuńJak to co, winko ,winko dobre na fszystko!:)
OdpowiedzUsuńObecnie dysponuję włoskim białym Soave.
Jak rozumie, trzeba się spieszyć, bo w dyspozycji nie będzie przesadnie długo...
UsuńNie no sączym, sączym,wszak muszę dbać o swe szlachetne zdrowie ,żebym mu się nie popsuła;))
UsuńSię panie częstują .
OdpowiedzUsuńAle byś się zdziwiła, gdyby Ci w drzwiach stanęła spragniona Załoga G.
UsuńHa ha ,pewnie tak:)))
OdpowiedzUsuńI wypiła wszystkie zlewki :P
Usuń