1698
Normalnie nieustającą fanką jestem.
Lidla. Biedronki. Oraz innych miejsc, w których człowiek kupuje całkiem przyzwoite wino w całkiem nieprzyzwoitej cenie. Dwa wina. No, dobra. Trzy. Ale nie wypiłyśmy wszystkiego.
Zasadniczo to filozoficznie nastraja mnie wchłonięty alkohol. Tak mam. Przy tym nie lubię alkoholi mocnych, albowiem mam skłonność do przyswajania większej ilości płynów, a gdy procent skacze powyżej piętnastu, to się nie da. Bo ja nie lubię być zeszmacona.
J. wyprowadza się na jesieni.
Nie wiem, jak będę potem żyć.
To dla mnie całkowicie nowy etap.
Jakby na to nie patrzeć, zawsze tu była. Moje zawsze sięga roku 2006. Za parę dni obejdziemy (niehucznie) ósmą rocznicę naszego zamieszkania. Osiem lat... szmat czasu. Dużo. Dużo wina. Dużo rozmów. Dużo trudnych tematów, dużo śmiechu, dużo łez. Pomogłyśmy sobie nawzajem w wielu sprawach. Byłyśmy blisko w potrzebie wiele razy. Naprawdę się przyjaźnimy. I nie wiem, co będzie dalej. Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić. Ona rusza ku nowemu. Ja zostaję. Nostalgia.
PS Gdybyście nie zrozumieli, to jest to trochę smutna notka.
Lidla. Biedronki. Oraz innych miejsc, w których człowiek kupuje całkiem przyzwoite wino w całkiem nieprzyzwoitej cenie. Dwa wina. No, dobra. Trzy. Ale nie wypiłyśmy wszystkiego.
Zasadniczo to filozoficznie nastraja mnie wchłonięty alkohol. Tak mam. Przy tym nie lubię alkoholi mocnych, albowiem mam skłonność do przyswajania większej ilości płynów, a gdy procent skacze powyżej piętnastu, to się nie da. Bo ja nie lubię być zeszmacona.
J. wyprowadza się na jesieni.
Nie wiem, jak będę potem żyć.
To dla mnie całkowicie nowy etap.
Jakby na to nie patrzeć, zawsze tu była. Moje zawsze sięga roku 2006. Za parę dni obejdziemy (niehucznie) ósmą rocznicę naszego zamieszkania. Osiem lat... szmat czasu. Dużo. Dużo wina. Dużo rozmów. Dużo trudnych tematów, dużo śmiechu, dużo łez. Pomogłyśmy sobie nawzajem w wielu sprawach. Byłyśmy blisko w potrzebie wiele razy. Naprawdę się przyjaźnimy. I nie wiem, co będzie dalej. Jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić. Ona rusza ku nowemu. Ja zostaję. Nostalgia.
PS Gdybyście nie zrozumieli, to jest to trochę smutna notka.
Ale oni wcale mocnej herbaty nie ija - jakis dzbanek z sama wodą widzę... Mocna to jak na jednego taki imbryczek do zaparzania wypada...
OdpowiedzUsuńJakby to wytłumaczyć... Metafora?
UsuńI słowa nie dam powiedzieć, bo kocham. To jest niezwykle trwały związek. Od kiedy pamiętam. Czyli długo.
Nowe nie musi być złe. Wręcz przeciwnie, życzymy by szeroko pomyślne było.
OdpowiedzUsuńNo i, moja droga, dobrze wiemy, ze i Twoje nowe czeka gdzieś za rogiem. Z rarasem. I mietowym chwastem :*
Odbierz ten komputer, bo już nie szczymuje.
UsuńI z nogi na nogę przestępuję.
To już pojutrze. Wiesz, nie?
Wiem. Czynię przygotowania :-)
UsuńSprzątasz?! To obrazoburcze.
UsuńNie wyobrazaj sobie zbyt wiele ;)
Usuń//tłamsi rozbudzoną wyobraźnię
UsuńRozumiem, rozumiem, bo ja za dni parę wyprowadzam się mojej ukochanej przyjaciółce. I co my teraz.
OdpowiedzUsuńTo znowu ja. Amelia.
Muszę wobec powyższego wejść w kooperację z Twoją przyjaciółką :)
UsuńNie mam ukochanych przyjaciółek, tylko bliskie koleżanki, ale mimo to rozumiem.
OdpowiedzUsuńJaka właściwie jest różnica?
UsuńBardzo duża, zainteresowanie, troska, chęć niesienia pomocy. Ogólnie to COŚ, co wyróżnia.
OdpowiedzUsuńAha. Bo wiesz, ja tam myślałam, że to tylko kwestia nomenklatury.
Usuń